Po raz pierwszy w kinie Odra byłem w roku 1948 lub 1949 na projekcji filmu "Ostatni etap" w reżyserii Wandy Jakubowskiej. Do tej pory pamiętam twarz grającej w nim rolę obozowej esesmanki Aleksandry Śląskiej. Żadna inna jej rola teatralna czy filmowa nie zmieniła jej twarzy z mojej pamięci. Słysząc czy czytając słowa "Aleksandra Śląska" zawsze widziałem jej twarz z "Ostatniego etapu".
Rok później oglądałem w Odrze film "Skarb" - komedię w reżyserii Leonarda Buczkowskiego. W rolach głównych występowali Danuta Szaflarska i Adolf Dymsza. Publiczność śmiała się, ale był to trochę śmiech przez łzy.
Z pierwszej połowy lat 50. XX wieku najbardziej utkwił mi w pamięci film "Fanfan Tulipan" (przydomek uwodziciela) w reżyserii Christiana Jaguea. W rolach głównych wystąpiły późniejsze aktorskie sławy Gina Lollobrigida i Gerard Philipe. Jednak moja pamięć o filmie nie jest związana z jego akcją czy bohaterami, lecz z tym, co się działo pod kasą kina. Nieprzebrany tłum barkami i łokciami torował sobie drogę do niej, nie szczędząc przy tym niecenzuralnych epitetów, obelg i wyzwisk. Jakim cudem zdobyłem bilet - nie pamiętam. Na pewno nie była to pomoc córki kierowniczki kina pani Kowalskiej, z którą chodziłem do tej samej klasy.
We wspomnianej pierwszej połowie lat 50. XX wieku nie miałem żadnych trudności z nabyciem biletu w dniu 1 listopada. Wówczas jako nastolatek nie lubiłem tego święta. Miast iść na cmentarz, szedłem do kina. Publiczności prawie nie było, można było policzyć ją na palcach rąk, ale seansu nie odwoływano. Na swoje usprawiedliwienie powiem (napiszę), że wówczas nikt z moich bliskich na cmentarzu oławskim nie spoczywał.
Doskonale pamiętam zdarzenie, które miało miejsce w kinie w roku 1959 lub 1960. Wówczas mieszkałem już poza Oławą, a przyjechałem do niej na urlop w sierpniu. Wybrałem się do kina, a film nie był szczególnie frapujący. Sala była wypełniona w około 80%. Mniej więcej w połowie projekcji rozległo się głośne kichnięcie, potem drugie, trzecie, czwarte, a po minucie kichała większość widzów. Ja również. Operator przerwał projekcję, ale połowa widzów nadal kichała, a druga połowa zanosiła się śmiechem. Po około 5 minutach sytuacja uspokoiła się i projekcję wznowiono. Co było przyczyną tego zbiorowego kichania, chyba nie ustalono, ale nie była to jakaś pojedyncza tabakierka.
Mój ostatni pobyt w kinie "Odra" miał miejsce w roku 2015 z okazji uroczystości X zjazdu absolwentów oławskiego liceum. Już wtedy byłem oczarowany nowym wystrojem.
Sadzę, że z okazji 100-lecia kina jego blask będzie jeszcze większy.
Życzę tego organizatorom, uczestnikom uroczystości i wszystkim mieszkańcom Oławy.
*
Zygmunt Piskozub
Sulejówek, kwiecień 2023
Napisz komentarz
Komentarze