Temat wraca od dawna, a dzisiejszy protest to kolejny krok, aby zwrócić uwagę na problem pracowników, którzy - jak mówią - mają dość wykonywania trudnego zawodu za niewielkie pieniądze. Przypomnijmy, że od września 2022 pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Oławie są w sporze zbiorowym z pracodawcą. Dziś 16 czerwca nie chcieli sami komentować sprawy, w ich imieniu mówi przewodniczący międzyzakładowej organizacji związkowej NSZZ "Solidarność" Ośrodków Pomocy Społecznej Adam Ambroży:
- Wcześniej prowadziliśmy rozmowy, dziś rozpoczęliśmy protest. Próbowaliśmy porozumieć się z panem burmistrzem, ale rozmowy zakończyły się fiaskiem. Wczoraj nasi pracownicy z nim rozmawiali, ale nie padły propozycje w sprawie podwyżek. Pracownicy przekazali mi, że burmistrz powiedział na koniec spotkania jedynie tyle, że oczekuje propozycji od nich. Mówi to za każdym razem i nie wiem, czy to wiążące ze strony władz miasta. Obawiam się, że nie.
Ambroży podkreśla, że taka propozycja oczywiście z ich strony się pojawi. Dodaje, że wcześniej pracownicy podawali różne rozwiązania sytuacji, ale nie było na nie reakcji. - Chcieliśmy porozumienia na konkretny zakres lat, niekoniecznie na jeden rok, lecz cztery, pięć lat, bo to jest logiczne rozwiązanie, które zapewnia bezpieczeństwo pracowników, jeżeli chodzi o podwyżki - wyjaśnia. - Poza tym zapewnia też bezpieczeństwo zatrudnienia tych osób. Tutaj w Oławie był problem z zatrudnieniem pracowników socjalnych, brakowało kadry - 6 osób. Obawiam się, że te problemy będą wracać, bo płaca w Oławie pracowników MOPS jest niska. Płaca wzrosła w tym roku o 9,6% od stycznia, a inflacja na styczeń była 17,2%. Także nie pokrywało to nawet tego stopnia inflacji. To zubaża pracowników. Jeżeli osiągną najniższą krajową, to będzie świadczyło o tym, że oni też będą musieli się starać o pomoc. A jak może pomagać osobie potrzebującej pracownik MOPS, który sam potrzebuje pomocy...
Wczoraj po spotkaniu z burmistrzem zdecydowali, że zrobią akcję protestacyjną. W lutym było spotkanie z wiceburmistrz Małgorzatą Pasierbowicz. - Wtedy też miały paść konkrety, nie padły - dodaje przewodniczący Ambroży. - My wcześniej swoje zaproponowaliśmy, zażądaliśmy podwyżki o 2 000 złotych, później na grudniowym spotkaniu z panem burmistrzem zaproponowaliśmy, że będzie to kwota 800 złotych, zeszliśmy z żądania o 1200 złotych i uważamy, że ta propozycja była wykonalna, ale miasto się nie zgodziło. Cały czas proponowało 9,6%, co dawało około 300 złotych podwyżki, czyli jakby miasto dodało jeszcze 500 złotych, nas by to satysfakcjonowało i nie byłoby tego protestu. Na pewno złożymy teraz kolejną propozycję, w dobrej wierze wspólnie z panią dyrektor MOPS, złożymy ją burmistrzowi. Ale dzisiaj dajemy kolejny sygnał, że nie będziemy cicho, ponieważ ta sytuacja trwa od dawna... Podwyżki, które były w zeszłym roku, nie rozwiązały problemu, a praca jest bardzo trudna.. W Oławie jest dużo agresji ze strony klientów MOPS, świadczy o tym fakty, że w ciągu ostatnich lat było 16 ataków na pracowników! Ci ludzie mają w tej pracy naprawdę ciężki kawałek chleba.
Trzeba zaznaczyć, że dzisiejsza akcja to protest, a nie strajk! To oznacza, że pracownicy nie odstępują od wykonywania swoich zajęć, nadal obsługują klientów. Ale zapowiadają, że kolejnym krokiem będą pikiety i być może akcja strajkowa. - Nie wykluczmy eskalacji tych działań, jeśli władze miasta nie przystaną na nasze propozycje - dodają. Przewodniczący mówi, że swoją propozycję złożą miastu po 26 czerwca. (ZDJĘCIA z dzisiejszej akcji poniżej)
Przypominamy też artykuł, który publikowaliśmy w papierowym wydaniu pod koniec 2022 roku. Tak sytuacja wyglądała wtedy
Od września pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Oławie są w sporze zbiorowym z pracodawcą. Domagają się podwyżek płac i spotkania z burmistrzem. Pomóc mają radni. Burmistrz ma jednak swoje racje, a internauci wytykają pracownikom ośrodka zagraniczne wycieczki
20 października w ramach dyżuru radnych Alberta Zielińskiego i Jolanty Górskiej pracownicy oławskiego MOPS-u i przewodniczący międzyzakładowej organizacji związkowej NSZZ "Solidarność" Ośrodków Pomocy Społecznej Adam Ambroży spotkali się z grupą radnych (Wandą Nosek, Mariuszem Łuczkiewiczem, Józefem Urbańczykiem, Krzysztofem Mazurkiem - przewodniczącym RM oraz Kazimiera Jasińska) w sprawie trudnej sytuacji w oławskim MOPS-ie oraz wynikającego z niej niezadowolenia pracowników. Chodzi o zbyt niskie płace w stosunku do ciągle rosnących obowiązków - jak mówią zainteresowani. W spotkaniu wzięli też udział przedstawiciele innych związków zawodowych oraz organizacji, a także dyrektor MOPS-u Ewa Romańczuk. Dlaczego tylko kilku radnych przyszło na spotkanie, tłumaczy Kazimiera Jasińska: - Podobno już miesiąc wcześniej ustalano, że będzie to spotkanie, ale my nic o tym nie wiedzieliśmy. W poniedziałek mieliśmy sesję nadzwyczajną, ale nie dostaliśmy na niej żadnej informacji o spotkaniu. We wtorek po południu przewodniczący Mazurek poprzez Solidarność dowiedział się o spotkaniu i dopiero wtedy zadzwoniła do mnie pani z Biura Rady, żeby poinformować, że ono będzie. Czyli kilkadziesiąt godzin wcześniej, a na ten sam czas już wcześniej zwołana była komisja, na którą poszło wielu radnych.
Związkowcom zależało, by na spotkaniu zapoznać radnych z obecną sytuacją pracowników ośrodka pomocy, który jest jednostką organizacyjną miasta. Celem spotkania było też to, by radni pomogli im spotkać się z burmistrzem. Adam Ambroży twierdzi, że od czerwca tego roku dwa razy próbował umówić się z szefem miasta na spotkanie, by porozmawiać o sytuacji w MOPS, ale za każdym razem burmistrz odsyłał go do dyrektorki ośrodka jako pracodawcy. - Jak najbardziej to rozumiem - mówi Ambroży. - Tylko że budżet, który otrzymuje MOPS jako jednostka podległa samorządowi, zależy od władz miasta, a nie od dyrektorki ośrodka.
8 osób wykonuje pracę 16
Przedstawiając sytuację pracowników oławskiego MOPS przewodniczący związku powiedział, że nie mieli oni podwyżek przez bardzo długo. Pierwsze pojawiły się w 2021 roku. Nie dotyczyły jednak wszystkich pracowników tylko tej części, która miała najniższe gażę i były to podwyżki w ramach budżetu ośrodka społecznego, a nie dodatkowe pieniądze przeznaczone na ten cel przez miasto. Wszyscy pracownicy jednostki otrzymali wyższe pensje w roku obecnym, ale były to podwyżki zaledwie 7,5%. - Na koniec czerwca tego roku średnia zarobków pracowników MOPS-u wynosi 3 531,11 zł brutto tymczasem płaca średnia w Urzędzie Miasta to 4 125, 33 zł, czyli prawie 600 zł więcej - mówił Ambroży. - Pracownicy MOPS-u realizują politykę społeczną miasta i państwa oraz politykę, którą państwo nakłada na samorządy. Pracownicy socjalni natomiast są jedynymi, którzy mają uprawnienia do tego, by przeprowadzać wywiady środowiskowe. Nie ma innego zawodu w kraju, który może to zrobić. Jeżeli nie będziemy ich wspierać i doceniać, będą odchodzili z pracy, co już widać.
Obecnie na 16 etatów pracowników socjalnych w oławskim MOPS-ie zatrudnionych jest jedynie 10, ponieważ... reszta się zwolniła. Poza tym aktualnie dwóch jest nieobecnych. Jeden przebywa na długotrwałym zwolnieniu lekarskim, drugi jest na urlopie. W sumie pracę 16 osób wykonuje 8, czyli każdy pracuje niejako podwójnie. Owszem, pobierają za to tzw. "dodatki specjalne", ale jest to kwota tylko do 40% wynagrodzenia. Tymczasem skoro wykonują podwójną pracę, powinni otrzymać podwójne wynagrodzenie, a tak nie jest. Gdyby nawet tak było to - zdaniem dyrektor ośrodka - to też nie jest metoda i nie rozwiązuje problemu na dłuższą metę, gdyż jakość takiej pracy będzie niższa. Ponadto pracownikom ośrodka cały czas przybywa nowych zadań zleconych, a w ślad za tym nie idą żadne pieniądze albo idą bardzo małe.
Ambroży mówił, że praca w ośrodku niesie też ze sobą bardzo duże zagrożenie. W ciągu trzech lat do oławskiej prokuratury skierowano 16 zgłoszeń dotyczących napaści na pracowników ośrodka. To - zdaniem przewodniczącego - zatrważające, bo w tym samym czasie we Wrocławiu były 3 lub 4 takie zgłoszenia. Odpowiadając na pytania radnego Zielińskiego o przyszłość dyrektor ośrodka tłumaczyła, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia z pracownikami, może dojść do sytuacji, że nie będzie komu pracować, a jeżeli nawet, to jakość tej pracy będzie gorsza. Tymczasem w związku z rozwojem polityki socjalnej liczba osób, które trzeba obsłużyć, rośnie.
W związku z brakiem porozumienia z pracodawcą od września pracownicy oławskiego MOPS-u są w sporze zbiorowym z pracodawcą. Jak do tego doszło?
Dyrektorka nie może dać więcej
W czerwcu tego roku Adam Ambroży wysłał do burmistrza Oławy pismo z prośbą o spotkanie w sprawie sytuacji pracowników oławskiego MOPS-u. Szef miasta odesłał go do dyrektorki ośrodka jako pracodawcy. Z uwagi na to, że budżet MOPS-u jest częścią składową budżetu miasta, przewodniczący związku ponowił prośbę, ale burmistrz ponownie odesłał go do dyrektor MOPS-u jako władnej do rozmów o podwyżkach pensji.
Odpowiadając na pytania radnych, jakie ma możliwości w tym zakresie, Ewa Romańczuk tłumaczyła, że to, co dostaje w budżecie na podwyżki dla pracowników, to konkretne kwoty, naliczone według określonego wskaźnika rządowego. Wszystkie pieniądze, jakie otrzymuje na ten cel, rozdysponowuje. - We wrześniu związki zawodowe zwróciły się do mnie jako pracodawcy o podwyżkę średnio 2 tys. zł brutto dla pracownika - mówi. - Jako pracodawca nie jestem w stanie takich podwyżek, ani nawet innych, zapewnić w bieżącym roku, z uwagi na to, że nie mam w budżecie pieniędzy na ten cel. Pieniądze, które pozostają w budżecie w związku z wakatami, przeznaczamy na dodatki specjalne i nagrody, by jakoś rekompensować pracownikom niskie płace.
Nagrody to jednak nie to samo, co pensje. Wyższe płace zasadnicze to także wyższe dodatki, np. stażowy czy funkcyjny, a co się z tym wiąże większe zarobki dla każdego pracownika co miesiąc. Tymczasem nagroda to wypłata jednorazowa i uznaniowa.
Obecnie szefowa MOPS-u nie ma możliwości regulacji pensji pracowników o wyższe kwoty niż wskaźnik przewidziany przez rząd, ponieważ tylko taka kwota na ten cel jest przewidziana w budżecie miasta, w którym zawiera się budżet ośrodka MOPS-u.
Związkowcy tłumaczą, że nie ma przepisu, który zabraniałby burmistrzowi przekazać na pensje dla pracowników ośrodka większej kwoty niż to, co wskazuje wskaźnik rządowy. To zależy tylko od jego dobrej woli i decyzji radnych, ale też - jak dodają dyrektor ośrodka i radny Krzysztof Mazurek - wielkości budżetu miasta.
Bez burmistrza nie ma możliwości porozumienia
Mówiąc o tym, jak ustalenia wysokości pensji pracowników jednostek samorządowych wyglądają w innych samorządach, przewodniczący Ambroży podał przykład Wrocławia, gdzie od 2016 roku związki zawodowe regularnie spotykają się z władzami miasta i negocjują podwyżki. - Zwykle spotykamy się raz lub dwa razy w roku ze skarbnikiem i sekretarzem miasta - tłumaczył. - Oni przedstawiają nam sytuację budżetową miasta i negocjujemy do kwoty, która satysfakcjonuje obie strony. Zawsze są to kwoty powyżej rządowego wskaźnika. W zeszłym roku miasto przedstawiło nam budżet ujemny i zgodziliśmy się na to, by podwyżek nie było. Teraz powiedziano nam, że miasto otrzyma duży zwrot podatków i wynegocjowaliśmy satysfakcjonujący wzrost pensji dla pracowników wszystkich jednostek należących do samorządu. We Wrocławiu jesteśmy więc partnerem w rozmowach. Zawarliśmy z miastem stosowne porozumienie i co roku negocjujemy.
O zasadach współpracy opowiadali też obecni na spotkaniu przedstawiciele związków zawodowych Toyoty. Tam też negocjacje podwyżek dla pracowników odbywają się co roku na zasadzie dialogu i negocjacji po tym, jak każda ze stron przedstawi swoje racje.
- Proponowaliśmy coś takiego burmistrzowi Oławy, aby podpisać porozumienie na wieloletnie podwyżki, które można by było negocjować co roku, ale na razie do spotkania nie doszło i liczę, że państwo radni będziecie mogli wpłynąć na burmistrza, żeby się z nami spotkał - powiedział przewodniczący. - Naszym zdaniem tylko rozmowa może doprowadzić do konsensusu, a spotkanie z burmistrzem jest tu bardzo ważne. Bez tego nie widzę możliwości porozumienia, dlatego też bardzo zależy nam na tym spotkaniu.
Podczas dyskusji zaproponowano, by próby organizacji takiego spotkania podjął się przewodniczący Rady Miejskiej Krzysztof Mazurek jako przedstawiciel radnych. Przewodniczący przystał na ten pomysł, chociaż jego zdaniem związkowcy powinni byli zaprosić burmistrza na to spotkanie, które trwa. Wtedy nie trzeba by było szukać sposobów na organizację kolejnego. Ripostując przewodniczący związku tłumaczył, że już przecież próbowali umówić się z burmistrzem, ale skoro dwukrotnie odesłał ich do dyrektor ośrodka, to chyba oznaczało, że nie chce się z nimi spotkać. Z tego też powodu zaczął szukać innych możliwości dojścia do burmistrza. Stąd spotkanie z radnymi. Poza tym - jak dodał radny Zieliński - na dyżur radnego może przyjść każdy, a burmistrz mieszka w Oławie, więc też mógł.
Podczas spotkania ustalono także, że jeżeli przewodniczącemu RM nie uda się do czwartku 27 października namówić burmistrza do spotkania ze związkowcami, wówczas ich przedstawiciele przyjdą na zaplanowaną na ten dzień sesję RM. Gdy tak się stanie, radni poproszą o przerwę w obradach, by związkowcy w przerwie mogli spotkać się z Tomaszem Frischmannem i umówić z nim na spotkanie w sprawie omówienia problemów pracowników MOPS-u i ich niskich płac, chociaż - jak dodają - za chwilę przestanie to być problem tylko pracowników MOPS-u i rozszerzy się inne jednostki oraz komórki samorządowe.
Co na to burmistrz?
Tomasz Frischmann mówi, że spotykał się z pracownikami MOPS-u w 2019 i efektem tego spotkania było porozumienie podpisane w lipcu pomiędzy pracodawcą a związkami zawodowymi Solidarność, reprezentowanymi wówczas przez dwie pracownice MOPS-u. Celem spotkania była podwyżka płac. Oczekiwania na tym spotkaniu zbieżne były z tym, co miasto miało w budżecie i w wyniku tego porozumienia pensje pracowników ośrodka wzrosły od 300 do 400 zł. W 2021 pracownicy ośrodka MOPS złożyli wniosek o podwyżkę 7,5 % i taką podwyżkę otrzymali, ponieważ wynika ona ze wskaźników ustalanych przez komisję trójstronną, gdzie zasiadają związki zawodowe, między innymi ten, który reprezentuje pan Ambroży.
- Mówienie więc o tym, że budżet ośrodka zależy od miasta czy burmistrza, nie jest do końca prawdą, dlatego że budujemy ten budżet na podstawie ustalonego przez komisję trójstronną wskaźnika - mówi burmistrz. - Jeżeli ustalili, że to ma być 7,5%, to tyle daliśmy i w tym roku te podwyżki zostały pracownikom przyznane. Ogólna kwota wypłacona na ten cel z budżetu miasta to 150 tys. zł. W międzyczasie otrzymałem pismo od szefa związków zawodowych z Wrocławia Adama Ambrożego, że chce się spotkać, by porozmawiać o sytuacji w oławskim MOPS-ie. Nie wiedziałem, o co chodzi, i odesłałem go do pani dyrektor. Wydaje mi się, że jak ktoś chce coś negocjować, to powinien powiedzieć, czego to będzie dotyczyło. Ja takiej informacji nie otrzymałem. Nie otrzymałem też informacji, czy związkowcy spotkali się z dyrektorem ośrodka ani też protokołu z takiego spotkania, czy jakiegokolwiek dokumentu o tym, że takie spotkanie się odbyło i co na nim ustalono. Otrzymałem natomiast informację, że związkowcy z oławskiego MOPS-u przystępują do akcji strajkowej, ponieważ żądają 2 tys. zł podwyżki. Takie postawienie sprawy powoduje, że nie ma możliwości negocjacyjnych.
Burmistrz dodaje, że może rozmawiać ze związkowcami na takich zasadach, jak to się odbywa we Wrocławiu, tylko że tam wartość oczekiwanej podwyżki to 500 zł brutto. I to może być kwota bazowa do rozmów o podwyżkach w oławskim MOPS-ie, a nie 2 tys. zł. - W tym roku pracownicy ośrodka otrzymali średnio podwyżkę w wysokości 300 zł - przypomina. - Każdy chciałby więcej, ale związki zawodowe mają w swoich rękach mechanizmy mówiące o ustalaniu zasad wynagrodzenia w komisji trójstronnej i tych sposobów nie są w stanie wcielić w życie. Twierdzą, że rewaloryzacja zarobków nie nadąża za inflacją. Zgadzam się, ale kto ustala zasady rewaloryzacyjne budżetu? Czy znów mamy to załatwiać kosztem budżetów samorządów? Dlaczego związki nie oczekują wyższych stawek w komisji trójstronnej, dlaczego tam nie protestują? Wtedy samorządowcy nie mieliby wyjścia i wprowadzali takie podwyżki, jakich oczekują.
Burmistrz dodaje, że o sytuację pracowników trzeba się upominać i cieszy się, że doszło do spotkania związkowców z radnymi, bo to oznacza, że radni zrozumieją i zgodzą się na podwyżki podatków. Problem dotyczy bowiem nie tylko pracowników jednej jednostki.
Według burmistrza obecna średnia płaca w oławskim MOPS-ie to 4 631,45 zł brutto. Jest to kwota zasadnicza plus wszystkie dodatki, jakie otrzymują w ramach pensji. Co więcej, państwo zleca samorządom różne zadania dodatkowe, za obsługę których płaci, np. za jeden wniosek węglowy jest to 60 zł. W Oławie robią to jednak pracownicy Urzędu Miasta, a nie MOPS-u, jak to jest w innych samorządach. Dlaczego? - Bo MOPS twierdzi, że mają już zbyt dużo obowiązków - mówi burmistrz, a pytany o to, czy spotka się ze związkowcami, dodaje - Najpierw muszą zmodyfikować swoje żądania, wówczas możemy rozmawiać.
Jeżdżą na zagraniczne wycieczki, bo fundusz socjalny na to pozwala
Po tym, jak na naszej stronie internetowej ukazała się informacja o sporze zbiorowym pracowników MOPS-u i żądaniach podwyżek, w internecie pojawiło się wiele rozbieżnych komentarzy. Jedni popierali, inni hejtowali i wytykali pracownikom oławskiego ośrodka pomocy m.in. wyjazdy na zagraniczne wycieczki, w tym tegoroczny do Turcji:
- Żenujące jest takie pokazowe organizowanie spotkania, gdzie płaczące pracownice MOPS chlipią, jak im źle, a ledwo parę dni temu wróciły z Turcji. Ile my jako podatnicy dofinansowaliśmy ten wyjazd? A w zeszłym roku Fuerteventura w czasie Covid się odbyła? I pojechało 13 osób z załogi. To kto wtedy pracował? Jak paniom tam źle, to niech zmienią pracę. Po prostu. A nie wzywają radnych, którzy tylko i wyłącznie dla poklasku łapią się takich tematów. I nie, nie jestem z BBS. Ale wkurza mnie gwiazdorzenie Pań z MOPS - komentuje Lucyna.
O wyjaśnienia poprosiliśmy dyrektor ośrodka Ewę Romańczuk, która tłumaczy, że w wyjazdach na zorganizowane wycieczki, w tym te zagraniczne, nie ma nic niezgodnego z przepisami i ustawą, która nakłada na pracodawcę jednostki samorządowej utworzenie funduszu socjalnego. Wyjaśnia, że każda jednostka samorządowa ma taki fundusz socjalny i obejmuje on wszystkich pracowników. Zasady tworzenia tego funduszu i jego wydatkowania reguluje ustawa. Wydatki na utworzenie funduszu obciążają koszty działalności pracodawcy, a nie środki przeznaczone na działalność statutową. Fundusz przeznaczony jest na finansowanie działalności socjalnej, czyli "usługi świadczone przez pracodawców na rzecz różnych form wypoczynku, działalności kulturalno-oświatowej, sportowo-rekreacyjnej, udzielania pomocy materialnej, rzeczowej lub finansowej...".
- Organizowanie wycieczek mieści się w pojęciu działalności socjalnej jako formy wypoczynku - mówi dyrektor Romańczuk. - Można go sfinansować z funduszu w całości lub dofinansować, tak jak to było w przypadku wycieczki zakładowej pracowników naszego ośrodka.
Dyrektor dodaje, że udział w takich wycieczkach jest dobrowolny. Mają one charakter integracyjny, co wpływa na polepszenie atmosfery i zwiększenie motywacji. Zasady przyznawania świadczeń z funduszu pracodawca zawsze ustala z działającymi w ośrodku związkami zawodowymi, a ustalenia te uwzględniają wszystkie zgłaszane zgodnie z ustawą potrzeby. Jedną z nich są wycieczki, także zagraniczne. Organizacja wycieczki przez pracodawcę niweluje bowiem problemy związane np. z barierą językową i zapewnia rzetelność wyboru wykonawcy. Tegoroczny wyjazd, tak jak poprzednie, podyktowany był propozycjami zgłaszanymi przez pracowników. - Konstytucyjna zasada równości wobec prawa gwarantuje pracownikom ośrodka pomocy prawo do korzystania z funduszu socjalnego - mówi Ewa Romańczyk. - Pracownicy ośrodka służą lokalnej społeczności i tak jak pracownicy innych instytucji czy zakładów pracy mają prawo do odpoczynku. Udział w wycieczce odbywa się w ramach urlopu wypoczynkowego, a jej koszt pokrywany jest zarówno ze środków prywatnych pracowników jak i w formie dofinansowania z funduszu socjalnego. Aktualnie nie obowiązuje przepis, który ograniczałby możliwość finansowania z funduszu wycieczek poza krajem. Pracownicy ośrodka korzystają z tego prawa i tej formy wypoczynku od 2002 roku i nie ma w tym nic niezgodnego z prawem.
Obecnie w oławskim MOPS-ie pracuje 39 osób. Na tegoroczną wycieczkę do Turcji w ramach dofinansowania z funduszu socjalnego pojechało 19 osób - 6 emerytowanych pracowników ośrodka oraz 13 obecnych.
- Jaki zakład pracy może sobie pozwolić na to, by w jednym czasie tyle osób poszło na urlop, zwłaszcza w sytuacji, gdy narzekają na nadmiar obowiązków? - to jedno z pytań zadawanych przez internautów przy temacie tego, co obecnie dzieje się w MOPS. Komentując to Ewa Romańczuk tłumaczy, że każdy ma prawo do urlopu wypoczynkowego. I niezależnie od tego, czy pracownicy jadą na wycieczkę zorganizowaną czy też nie, ten urlop im się należy. Najczęściej wykorzystują go w okresie wakacyjnym. Co do wyjazdu grupowego zawsze organizują to tak, aby w każdym dziale został pracownik. Poza tym wycieczki trwają tylko 5 dni roboczych, więc niedługo i mocno nie zaburza to pracy ośrodka.
- Jest nam przykro, że jesteśmy napiętnowani za to, że korzystamy z prawa, które przysługuje też pracownikom innych jednostek i oni też z niego korzystają albo mogą korzystać, a tylko nam się to wytyka - mówi dyrektor. - Każdy ma prawo do urlopu. Może pojechać gdzie chce i jeżeli dany zakład pracy ma fundusz socjalny, może otrzymać dofinansowanie do wyjazdu. W przypadku naszych wycieczek różnica polega tylko na tym, że wyjazd jest zorganizowany i jedzie większa grupa, a nie jeden pracownik.
Napisz komentarz
Komentarze