Kiedy Remik wyszukuje informacje o swoim nowym miejscu zameldowania, wciąż wyskakują mu informacje o śmierci Małgosi. Zna sprawę. W służbach każdy o niej słyszał, wielu na niej poległo.
W 2010 roku uznał, że warto sprawdzić, czy nie da się z nią powiązać seryjnego gwałciciela Andrzeja Ś. Działał już przecież w czasie, kiedy zamordowano Małgosię, a z Wrocławia aż tak daleko do Miłoszyc nie jest.
Swoim odkryciem chciał się podzielić z komendą wojewódzką. Umówił się na spotkanie z jej szefem, Bogusławem R. Był on jednym z głównych policjantów odpowiedzialnych za sprawę miłoszycką, najbliższym współpracownikiem Zbigniewa P.
– Może byście go przesłuchali, sprawdzili DNA – namawiał Remik.
Bogusław R. zareagował nerwowo.
–Czego ty dalej szukasz? Wszystko już sprawdziliśmy – odburknął, a Remikowi zapaliła się lampka ostrzegawcza.
A potem kolejny raz i kolejny.
*
Remik do budowy zatrudnia lokalnych fachowców, szybko poznaje innych mieszkańców Miłoszyc. W wiosce już wiedzą: ten nowy to policjant. Remik nieraz słyszy, że byłoby dobrze, żeby ktoś do końca wyjaśnił tę sprawę. Tyle lat minęło, a nad Miłoszycami nadal wisi cień zbrodni, ludzie wciąż myślą, że tu sprawców ukrywają.
Remik zaczyna podpytywać. Czy pamiętają tamtego sylwestra? Może kogoś podejrzewają? Co wiedzą o chłopaku, którego skazali?
Mówią to samo. Komendy nie kojarzą, nikt go nigdy w Miłoszycach nie widział.
Któregoś sylwestra Remik wychodzi z domu w środku nocy. Zaciąga na głowę kaptur, przechodzi przez całą wieś od budynku, w którym było Alcatraz. Pokonuje płot i staje na podwórku, gdzie zamordowano Małgosię.
Jest kompletnie ciemno, tylko psy ujadają, a zza migoczących okien odzywają się telewizory.
"Kto ci to zrobił, dziewczyno" – myśli.
(...)
*
Śledczy nie rozumieją, dlaczego już wcześniej nie powiązano Irka z zabójstwem Małgosi. Od początku policja wiedziała, że był tamtej nocy kilkukrotnie na podwórku, gdzie doszło do zbrodni. Mieszkający tam członkowie rodziny R. widzieli, jak wychodził po wódkę. Przesłuchano go 4 stycznia, ale oprócz Szymeckiej nikt nie zwrócił uwagi, że mówił o takich samych skarpetkach, jakie miała Małgosia, choć nie mógł ich widzieć. Przeszukanie zrobiono pobieżnie. Przeprowadzono niby badania, ale pomylono modele szczęki. Zostają wyniki DNA, które miały go wykluczyć z grona podejrzanych. Tylko że w tej dziedzinie kryminalistyka zrobiła ogromny postęp.
Już po śmierci Małgosi Irek raz po raz stawał przed wymiarem sprawiedliwości. Skazywano go za kolejne gwałty, ale chociaż działał w okolicach Miłoszyc od lat, nikt nie powiązał go z Małgosią.
Zamiast tego zatrzymano Tomasza Komendę, który nigdy nie był w Miłoszycach, a kilkanaście osób potwierdzało, że sylwestra spędził w domu. Badania DNA były słabiutkie. Szczęki, jak się teraz okazało, pomylone. Zapach źle zabezpieczony.
Remik i Sobieski z ekipą muszą naprawić błędy sprzed lat.
– Jak Tomek wyjdzie, to będziesz więcej w domu? – pyta Sobieskiego córka. Nie wie, co jej odpowiedzieć. Całymi dniami siedzi w prokuraturze, przesłuchuje świadków, wertuje akta. Spotykają się także w weekendy.
Dzieci Remika bawią się w pokoju obok, nie miał ich z kim zostawić. Żona złości się trochę, że ciągle go nie ma w domu. Zna go jednak, wie, że jak się uprze, to nie odpuści.
Gdy w połowie marca 2018 roku kończą pisać uzasadnienie, siadają w gabinecie naczelnika. Jest późny wieczór, cały dzień pracowali, zamawiają pizzę.
– Myślicie, że jakby ta sprawa trafiła na kogoś innego, to cokolwiek by zrobiono? – pyta Remik.
Sobieski się zamyśla. – Dobrze, że trafiła na nas.
*
Krzyż jest metalowy, wysoki na metr. U góry ozdobiony plastikowymi wyblakłymi kwiatami. Z podstawką na znicz, który co jakiś czas ktoś wymienia. Czasem zarasta trawą tak, że ledwo go widać. Na początku stał kawałek dalej, na podwórku koło stodoły, gdzie zginęła Małgosia. Ale właściciele posesji go u siebie nie chcieli, więc wylądował na poboczu obok tylnego wejścia na ich działkę.
Chodzą tędy zwykle jedynie mieszkańcy okolicznych domów, nie ma innych powodów, żeby tu zachodzić. Równoległa ulica jest bardziej uczęszczana. Są przy niej przystanek, kościół, sklep. I budynek świetlicy, w którym jednak od tamtego sylwestra niewiele się dzieje. Mieszkańcy czasem organizują imprezy, ale nawet najlepsze dekoracje nie są w stanie ukryć odrapanych ścian. W podłodze są dziury, toalety zaniedbane. Władze gminy wyremontują budynek dopiero w 2023 roku, otwarcie zorganizują z pompą. Lokalni politycy przetną wstęgę, a wszystko poświęci ksiądz. Dla mieszkańców świetlica ma być otwarta codziennie, przede wszystkim zapewni zajęcia dla najmłodszych. Miłoszyce to największa wieś w całej gminie, a ciągle się rozrasta. Ceny nieruchomości są bardzo konkurencyjne w porównaniu z wrocławskimi, a to ledwie dwadzieścia pięć kilometrów. Chociaż w godzinach szczytu trzeba swoje odstać.
Po raz pierwszy przyjeżdżam do Miłoszyc w kwietniu 2018 roku. Chcę porozmawiać z mieszkańcami, razem ze mną jest fotoreporter Krzysiek Ćwik. Parkujemy między sklepem a świetlicą. Na podwórku, na którym doszło do zbrodni, widzimy kręcących się ludzi. Jest może dziesięć osób, chodzą całą grupą z jednego miejsca w drugie, coś pokazują, oglądają. Podchodzimy bliżej, zaraz się wszyscy obracają w naszą stronę. Wyglądają na zirytowanych.
– Kto pani powiedział, że tu jesteśmy? – pyta prokurator Sobieski. Właśnie zaczęli wizję lokalną.
Nie wierzy, że to przypadek. Później jeszcze kilka razy mnie o to zapyta. I mimo zapewnień chyba nigdy nie uwierzy, że nikt mi nie dał znać.
Przeganiają mnie i fotoreportera. Ale na publicznej drodze mamy prawo stać. Patrzymy, jak krążą po podwórku R., gdzie doszło do zabójstwa. Józef i Danuta pokazują im, co się zmieniło. Remik wszystko nagrywa, robią też zdjęcia. Mierzą odległość od stodoły, z której została już tylko niewielka część, do furtki. A potem dalej, aż do dyskoteki.
Nie ma już graffiti z napisem Alcatraz, zniknęło niedługo po śmierci Małgosi, ściany są pomalowane na biało. Zaglądam przez okno do środka. Przestrzeń wydaje się mniejsza, niż wynikałoby to z opisu uczestników imprezy sylwestrowej. Wnętrze jest puste, wokół stoją krzesła.
– Niech pani stąd idzie – przegania mnie znowu prokurator Sobieski.
Remik jest bardziej przyjazny. Obiecuje, że ze mną porozmawia, jeśli zgodę wyrazi rzecznik policji.
– Teraz nie mogę – przeprasza i wraca do robienia zdjęć. Później będę je oglądała w aktach.
Odwiedzam sąsiednie domy i pytam o tamtego sylwestra. Tu mi tylko przez próg kilka zdań rzucą, tam na kawę zaproszą. Niczego nowego się jednak nie dowiaduję.
– Mamy już dosyć, że nas ciągle wiążą z tą zbrodnią. Że niby trwa jakaś zmowa milczenia w Miłoszycach. Nikt nic nie mówi, bo nikt nic nie wie. Proste – tłumaczy mi sąsiadka R. – A teraz mamy od nowa zamieszanie...
*
Jeszcze dziś wieczorem na naszym profilu FB będzie można zdobyć tę książkę - mamy dla Was parę egzemplarzy. Zaglądaj tam, a dowiesz się, jak to zrobić.
Napisz komentarz
Komentarze