Szymek - jak mówili na niego przyjaciele - był mieszkańcem Chwałowic koło Jelcza-Laskowic. Zagrał w wielu filmach, między innymi takich jak "Psy", "Ja wam pokażę" czy "Seszele". Był królem drugich planów, choć jego aktorscy koledzy przekonują, że na pierwszy plan zasługiwał jak nikt inny. Zmarł na początku 2009 roku na raka pęcherza - miał wtedy 50 lat. Odszedł nagle, po walce z chorobą. Pracował wtedy nad projektem "Antygona w Nowym Jorku", który chciał wystawić w parku w Jelczu-Laskowicach. Zdążył obsadzić główne role, nie zdążył zrealizować spektaklu. Jego dzieło dokończył Robert Gonera.
Za życia cenił to co lokalne. Współpracował z młodzieżą w Ośrodku Kultury, okolice Nowego Dworu wybrał na kręcenie filmu "Czerwony kabriolet", prowadził wiejskie spotkania poetyckie w Chwałowicach, finał policyjnego konkursu "Prewencja, ale inaczej", organizował warsztaty teatralne. Zawsze interesowało go to, co dzieje się w powiecie, szczególnie w gminie Jelcz-Laskowice. Cieszył się, gdy pojawiały się kolejne inicjatywy kulturalne.
Kupił dom w Chwałowicach, bo twierdził, że to miejsce magiczne, gdzie mieszkają wspaniali i szczerzy ludzie. A oni mówili o nim "nasz aktor"
Został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.
Był inspiracją dla głównej postaci w filmie Macieja Migasa "Żyć nie umierać" (2015) na podstawie scenariusza Cezarego Harasimowicza, z którym się przyjaźnili. W filmie "jego" postać zagrał Tomasz Kot.
Dziś w mediach społecznościowych Cezary Harasimowicz napisał krótko: - 15 LAT BEZ CIEBIE, PRZYJACIELU… 10.01.2009 odszedł Tadeusz Szymków. Czyli słońce już nie tak świeci.
Na profilu Chwałowice skomentowano to tak: - Ładnie napisane... 15 lat temu zmarł Tadeusz Szymków, nasz chwałowicki sąsiad
Napisz komentarz
Komentarze