- Ustawa mówi o wymaganym wykształceniu na danym stanowisku, a nie o posiadanych kwalifikacjach - mówi Agnieszka Stolarczyk. - Teraz wszystko zależy do tego, jak się ją czyta i rozumie. Nasz dyrektor jako jedyny na Dolnym Śląsku w 2021 roku nie uznawał jej zapisów, podkreślając, że on na tych stanowiskach nie wymaga wykształcenie wyższego magisterskiego ze specjalizacją. Jemu tacy pracownicy nie są potrzebni, on tego nie wymaga, co podkreślał wielokrotnie. To skutkowało tym, że w kolejnych latach, mimo że pojawiali się nowi pracownicy w naszym szpitalu z takim wykształceniem, popracowali i odchodzili, bo szli do innych szpitali, gdzie im za to wykształcenie zapłacą. Wśród tych 13 osób, które teraz się sądziły, kilka już nie pracuje w oławskim szpitalu. Złożyli z nami pozwy z poczucia niesprawiedliwości, ale już tu nie pracują. Poszły w miejsca, gdzie dyrekcja uznała ich kompetencje i dała z tego tytułu wynagrodzenie.
- Moim klientkom było przykro, bo dyrektor podważał ich kompetencje, uważając je za niepotrzebne czy zbędne - mówi mecenas Joanna Pawłowska. - Ten proces był dla nas przykry także dlatego, że sąd pierwszej instancji przyznał panu dyrektorowi prawo do tego, aby mógł decydować, czy mu to wyższe wykształcenie jest potrzebne czy nie. W uzasadnieniu nawet deprecjonowano te uprawnienia, które panie zdobyły. Sąd Rejonowy twierdził, że wykonują takie same czynności jak te panie, które wykształcenia nie mają, więc zróżnicowanie płacowe byłoby niesprawiedliwe. Może i takie same, ale nie tak samo. Powiem tak - nowelizacją ustawy państwo je nagrodziło za podnoszenie kwalifikacji, ale nasz dyrektor postanowił, że wie lepiej. W związku z tym, że sąd rozpoznający apelację w całości podzielił moją argumentację, mam olbrzymią satysfakcję z wygranej.
- Całość postępowania prowadziła pani mecenas Joanna Pawłowska - mówią Agnieszka Stolarczyk i Paulina Bagińska. - Gdy zapadały niekorzystne wyroki w Sądzie Rejonowym, to ona nas motywowała do dalszej walki o swoje racje. Oczywiście te pierwsze zapadające wyroki wywoływały w nas rozczarowanie, uczucie bezsilności. Postawa pani mecenas zmieniła nasze nastawienie i dzięki temu uzyskałyśmy wyroki dla nas korzystne. Jesteśmy wdzięczne za jej wsparcie i pomoc w tej sprawie.
Niestety, nowelizacją ustawy zmieniającej sposób finansowania personelu placówek medycznych z lipca 2022 roku ustawodawca poczynił też bardzo duże zróżnicowanie płacowe pomiędzy poszczególnymi grupami pracowników, bo wynoszące nawet 2 tys. zł miesięcznie, a pieniądze - jak wiadomo - zawsze skłócą ludzi.
- O tym trzeba mówić głośno - mówi Agnieszka Stolarczyk. - Do tego nikt się nie przyzna, ale taka jest prawda, że teraz koleżanka do koleżanki potrafi mieć wrogie nastawienie. Jest to bardzo niefajne. To oczywiście zależy od oddziału. Tam, gdzie większość jest z jednej grupy zaszeregowania, sytuacja jest w miarę równa, ale są oddziały, gdzie jest jedna pielęgniarka z grupy drugiej, czyli zarabia więcej, a wszystkie inne z pozostałych grup i, proszę mi wierzyć, ona nie ma komfortowej sytuacji. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych przygotował własny projekt ustawy, próbując naprawić to, co wcześniej ustawodawca zepsuł, czyli zaproponował spłaszczenie tych różnic. Niestety, po wyborach projekt utkwił w pracach komisji, a poszło jak zawsze o pieniądze, bo niektóre grupy musiałyby dostać trochę więcej. W skali kraju to są potężne pieniądze.
Co poczuły, gdy dowiedziały się, że są już pierwsze wygrane ze szpitalem, pierwsze prawomocne wyroki?
- Pan dyrektor nie traktował nas po partnersku, a nawet lekceważył - mówi Agnieszka Stolarczyk. - A teraz okazało się, że to jednak my miałyśmy rację. To niesamowite uczucie. I ta satysfakcja jest dużo bardziej ważna niż pieniądze, jakie nam sąd przyznał. Bo uzyskiwałyśmy swoje wykształcenie kosztem naszego czasu, energii, robiłyśmy to, żeby się czegoś więcej dowiedzieć i przełożyć na swoją pracę. A ona z kolei przekłada się m.in. na to, że na przykład Fundacja Rodzić po Ludzku uhonorowała nasz oddział i wyróżniła.
- Na Dolnym Śląsku jesteśmy w pierwsze trójce! - dodaje Paulina Bagińska. - To do nas przyjeżdżają pacjentki z całego województwa właśnie dlatego, że jakość opieki mamy bardzo wysoką.
Czy pielęgniarki i położne dogadają się z dyrekcją Zespołu Opieki Zdrowotnej w Oławie w sprawie zapłaty za czas, którego nie obejmują dotychczasowe wyroki? Czas pokaże. Na razie wyroki dotyczą tylko roku i tylko kilku, ale w identycznej sytuacji jest około 30 i sprawa dotyczy w sumie niemal czterech lat.
Co na to dyrektor szpitala Andrzej Dronsejko? Wysłałem mu informację o przegranym procesie i spytałem, czy zechce się do tego odnieść. Odpisał, że jest na urlopie.
- To rząd zgotował nam bałagan - tłumaczy za to Ewa Książek-Bator, wiceszefowa Polskiej Federacji Szpitali dla portalu politykazdrowotna.com. - Dyrektorzy musieli jakąś kwalifikacje wdrożyć, ale w wielu szpitalach nadal nie ma pieniędzy na podwyżki dla wszystkich. NFZ nie przekazuje właściwej ilości środków.
Napisz komentarz
Komentarze