Zwłaszcza jak będą jechali przez Mauretanię. Oni zgodnie twierdzą, że to wszystko bzdury i niepotrzebne straszenie ludzi... 13 800 km na motocyklach romet, a 2 500 km na wodzie. Z bagażem pięknych wspomnień wrócili z wyprawy do Dakaru. Tomasz Drożdż z Oławy i Piotr Cyngiel z Brzegu osiągnęli cel bez większych przeszkód. Na ich profilu facebookowym najczęściej pojawiało się pytanie o zdrowie i o to, jak spisują się motocykle? - Jedynie łańcuchy często się wyciągały, wymienialiśmy je pięć razy - mówi Tomek. - Połamały się też stelaże pod bagaż, ale nic poza tym. Ogromnym ułatwieniem było to, że części do tych jednośladów były niemal na każdym kroku. Dostępne nawet w większych wioskach. Wszystko kupowali w podróży. - Podobne motocykle jeżdżą po całym świecie, a szczególnie po Afryce... Niektóre części łatwiej było dostać niż u nas! - mówią. Najtrudniejszy moment wyprawy to przejazd przez Saharę. Trwał pięć dni.
Rometami można z bagażami jechać maksymalnie 80 km/h. Nie męczyła sama droga, bo w wielu miejscach jest asfalt w całkiem niezłym stanie, chodziło o widok. - Dookoła ciągle to samo, tylko piach, kompletna nuda - mówi Tomek. - Wydaje się jakby wciąż było się w jednym miejscu, jedynie czas mijał. Co 200-300 kilometrów pojawiała się stacja benzynowa, to trwało minutę i później znów nic. Dopiero w Senegalu były zmiany... Jeszcze gorzej było w drodze powrotnej, bo wiatr, który wcześniej pomagał i wiał w plecy, mocno dał we znaki. Musieli zwolnić do 60 km/h, stracić sporo sił i czasu. Co zapamiętali z tej przygody? Co było najbardziej poruszające?
CZYTAJ ARTYKUŁ w CAŁOŚCI: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2016-04-28 Agnieszka Herba powiatowa@gmail.com
Napisz komentarz
Komentarze