Reklama
Piłka nożna Jubileuszowe wspomnienie
Z Edwardem Bykowskim i Ryszardem Olejnikiem, byłymi działaczami Klubu Sportowego "Moto-Jelcz" Oława, z okazji 55. rocznicy jego powstania, rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski
- Przyznam się na wstępie, że rzadko kiedy zaczynam rozmowę o sporcie z przysłowiową"duszą na ramieniu", a tak jest w tym przypadku. A dlaczego? Bo gdy latem 2014 Ryszard Olejnik zaproponował na łamach "Powiatowej" zorganizowanie uroczystych obchodów 70-lecia polskiego sportu na Ziemi Oławskiej, to w połowie tego następnego, jubileuszowego roku, zlikwidowano największy oławski klub sportowy.
Ryszard Olejnik: - To prawda, że tak się stało, ale dobrze wiemy, że nikt z nas tu siedzących nie miał na tę decyzję żadnego wpływu. Bardzo ubolewaliśmy z tego powodu, bo to był największy cios, wbity w plecy nam i wielu innym zacnym osobom, które z dużym wysiłkiem i olbrzymim poświęceniem organizowały jubileuszowe obchody 70-lecia sportu w Oławie i w powiecie oławskim.
Edward Bykowski: - Małe sprostowanie, a raczej uzupełnienie, bo ja akurat miałem na to pewien mały wpływ, gdyż jako członek MKS Oława, systematycznie opłacający składki, uczestniczyłem w tym zebraniu, pod koniec czerwca 2015, na którym podjęto uchwałę o likwidacji klubu. Jednak to było tylko wykonanie wyroku, który zapadł znacznie wcześniej, a był efektem złego gospodarowania klubowym budżetem i powstałymi z tego powodu długami, których nikt nie chciał lub nie miał z czego spłacać.
- Przypomnijmy może tu przy okazji młodszym czytelnikom, że to nie była pierwsza taka spektakularna likwidacja klubu sportowego w Oławie. Przecież pod koniec lat dziewięćdziesiątych, a dokładnie 29 listopada 1999, po blisko 40-letnim okresie istnienia i na bardzo długi czas zniknął ze sportowej mapy Polski KS "Moto-Jelcz" Oława, a więc klub, który był waszym dzieckiem i niemal całym życiem...
EB: - Przyczyna obu tych decyzji o likwidacji, w 1999 i w 2015, była bardzo podobna, a nawet identyczna - pieniądze, a raczej ich brak. Myślę, że ani tamta, ani ta nie była miła sercu każdego bez wyjątku oławskiego czy jelczańskiego kibica, a tym bardziej bolała nas, czyli tych, którzy znaczą część swojego zawodowego i także prywatnego życia poświęcili sprawom sportu w Oławie i w Jelczu.
RO: - Gdy likwidowano KS "Moto-Jelcz" Oława w 1999 roku, od wielu lat nie miałem już z nim bezpośredniego związku. Wyjaśniałem już kiedyś na łamach "Powiatowej", kiedy i z jakich przyczyn odszedłem z klubu. Przypomnę więc, że było to bardzo, bardzo długo przed pierwszą likwidacją, bo jeszcze w czasach - jak to się teraz mówi - "głębokiej komuny", a konkretnie latem 1985 roku. Drużyna piłkarska, która była naszą klubową perełką i oczkiem w głowie, zakończyła wtedy sezon na szóstym miejscu w II lidze, najwyższym w dziejach "Moto-Jelcza" Oława. Stwierdziłem wtedy, iż drużyna i klub są już wystarczająco stabilne, by poradzić sobie beze mnie. A wracając do porównania tych decyzji z lat 1999 i 2015, to myślę, że tę pierwszą, chociaż na pewno też z dużym bólem, ale jednak przyjęto z większym zrozumieniem, bo poza kultową nazwą, kibice niewiele wówczas stracili. Klub był już od dawna jednosekcyjny, a jego drużyny juniorów i seniorów nadal grały w tych samych ligach i na tym samym stadionie, ale pod nową nazwą. W ubiegłym roku stało się inaczej. Zlikwidowano klub i jednocześnie drużynę trzecioligową, która bardzo dzielnie walczyła i obroniła się przed degradacją, a dwa sezony wcześniej występowała w drugiej lidze. Co prawda nie tej samej, co kiedyś, w czasach naszej działalności, ale jednak na arenie ogólnopolskiej. I nagle powstała pustka, trudna do zrozumienia, bo przecież od 1945 roku, czyli od początku powojennej polskości na Dolnym Śląsku, w Oławie zawsze była piłkarska drużyna seniorów, nawet w tych najgorszych i najczarniejszych czasach stalinowskich.
- Patrząc na sprawę czysto formalnie, można powiedzieć, że przerwy nie ma, bo kibice reaktywowali klub pod starą i kultową nazwą, czyli jako KS "Moto-Jelcz" Oława i latem 2015 zgłosili drużynę seniorów do rozgrywek klasy "C".
EB: - No tak, tylko ile osób, czy instytucji identyfikuje się z tym nowym klubem? Poza tym przeskok sportowy z III ligi do klasy "C" jest olbrzymi, nie mówiąc już o tym, że mamy dobę internetu i korzystamy z supernowoczesnych transmisji telewizyjnych z różnych wydarzeń sportowych, w tym z meczów Ligi Mistrzów, ligi angielskiej, Bundesligi czy nawet naszej rodzimej ekstraklasy. Przyciągnięcie kogoś na oławski stadion, żeby oglądał mecz C-klasowy jest bardzo trudne. Mówi się, że to okres przejściowy, potrzebny do likwidacji długów, a drużyna pod szyldem "Moto-Jelcz" uzyska miejsce w IV lidze. Życzę powodzenia wszystkim, którzy angażują się w sprawy związane z reaktywowanym "Moto-Jelczem" Oława!
- Chciałoby się panów skierować do obecnych władz MJO z propozycją wsparcia i pomocy doradczej. 55 lat temu byliście w bardzo podobnej sytuacji - też tworzyliście klub prawie od zera, a on stał się sportową potęgą w powiecie i w regionie, a nawet w całym kraju...
RO: - Pewne rzeczy są rzeczywiście podobne do tamtych zdarzeń, ale jednocześnie odmienne i wręcz nieporównywalne. Zupełnie inne było przede wszystkim tło społeczno-gospodarcze. Przy okazji ubiegłorocznych obchodów 70-lecia sportu oławskiego i jelczańskiego mówiło się i wspominało sporo o tamtych czasach. Czytelnicy "Powiatowej" zapewne pamiętają, że pierwszym klubem sportowym w powojennej Oławie był KS Olawa, założony w sierpniu 1945 roku przez kilku fanatyków futbolu i zawodników, którzy po wojnie przybyli na te ziemie z Kresów Wschodnich. Przez kolejne lata ten klub się rozrastał i przekształcał. Działał pod różnymi nazwami, zależnie od resortowego przyporządkowania opiekującego się klubem zakładu czy organizacji, dziś nazywanego głównym sponsorem. Były to więc: RKS "Marta", "Junak", "Związkowiec", "Ogniwo", także "Gwardia", "Sparta" i "Pogoń", a na końcu "Olavia". Moje sportowe losy swój początek mają akurat jeszcze w innym klubie, chociaż mającym pewne związki z wcześniejszą "Martą", bo tak w latach czterdziestych nazywała się dzisiejsza Huta "Oława". Zacząłem tam pracę zawodową w połowie lat pięćdziesiątych, gdy hutę nazywano Zakładami Bieli Cynkowej. Kierowali nią wtedy ludzie, którzy postanowili mocniej włączyć to przedsiębiorstwo w życie społeczne miasta. W tej grupie był powstaniec warszawski i żołnierz AK - Władysław Michalicki, prawdziwy miłośnik sportu, a szczególnie piłki nożnej. Jako kadrowiec, w dużym stopniu decydował o tym, kogo przyjmowano do pracy. Za jego sprawą powstała tam zakładowa drużyna piłkarska, rekrutująca się z zatrudnianych w hucie robotników i inżynierów, która pod nazwą "Stal" Oława zaczęła uczestniczyć w rozgrywkach.
EB: - "Stal" stała się konkurentem, a potem sportowym wrogiem Klubu Sportowego "Ogniwo", przy którym wówczas trochę się kręciłem. Wciągnięto mnie do działania w sporcie, pod koniec 1954 roku, gdy klub przyjął nazwę "Sparta", a patronowała mu Powszechna Spółdzielnia Spożywców "Społem", powiązana resortowo ze zrzeszeniem o takiej nazwie. Trafiłem do tego klubu za namową Leszka Żydły, mojego kolegi, później wieloletniego działacza, także prezesa "Moto-Jelcza" Oława. Ojciec Leszka, Stefan Żydło, był wówczas prezesem "Sparty". Jemu w dużym stopniu zawdzięczamy odbudowę hali sportowej na oławskim stadionie, mocno zniszczonej w czasie wojny. Teraz tam trenują sztangiści "Tytana" Oława. Zanim zbudowano przy niej nową halę sportową, w tej "małej hali" odbywały się różne imprezy i zebrania. Klub miał tam szatnie, także organizował potańcówki po meczach, żeby zdobyć pieniądze, m.in. na opłatę delegacji sędziowskich. Klub miał siedzibę w małej salce w Rynku, w kamieniczce pod numerem 37. Potem, w czasach "Sparty", biuro klubu mieściło się na Brzeskiej, w budynku "Społem". Tam obok wejścia była gablotka, w której wieszaliśmy moje relacje z meczów, pisane na maszynie. W budynku Powiatowej Rady Narodowej, przy ulicy 1 Maja, blisko poczty, mieściła się centrala miejskiego radiowęzła, a głośniki były w domach i wisiały na ulicznych słupach. Zarządzał tą rozgłośnią Józio Kasperek i w poniedziałki były audycje sportowe, które przygotowywałem i bezpośrednio wygłaszałem. Gdy dopuszczał mnie do mikrofonu, zawsze pouczał, bym przypadkiem czegoś niepoprawnego politycznie nie palnął, bo to wszystko szło w miasto na żywo.
- "Stal" rywalizowała z "Ogniwem" i ze "Spartą", ale wkrótce zwaśnione kluby połączyły siły, bo tuż za miedzą wyrastał im coraz groźniejszy przeciwnik sportowy...
ODPOWIEDŹ na to i wiele innych pytań znajdziesz w e-wydaniu "Powiatowej". Wersja gazety na tablet i komputer dostępna jest pod tym linkiem: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2016-02-18
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze