Z Jerzym Woźniakiem - dyrektorem generalnym wrocławskiej spółki JDJ "Mar-Bud", rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski.
- Ostatnią naszą rozmowę, opublikowaną na łamach „GP-WO”, zatytułowałem „Lubię zaskakiwać”. Minęło ponad 5 lat, a Jerzy Woźniak znowu wszystkich zaskoczył. Najpierw zaoferował kupno jakubowickiego pałacu, a gdy negocjacje jeszcze się na dobre nie zakończyły, już złożył doniesienie do prokuratury.
- Rzecz w tym, że negocjacje się zakończyły, tylko nie mogą być w pełni sfinalizowane, bo Zarząd Powiatu - pod wpływem i na wniosek starosty Brezdenia - wyznaczył termin podpisania aktu notarialnego na koniec listopada. Mógłbym powiedzieć, że to po prostu dziecinada, klasyczne bawienie się ze mną w kotka i myszkę. Nie mogę jednak patrzeć na to wszystko z przymrużeniem oka, bo widzę, że to jest świadome i kolejne szkodliwe działanie grupy nieudaczników, zasiadających we władzach powiatu. Oni borykają się ze sprzedażą, czy w ogóle z jakimkolwiek sensownym zagospodarowaniem obiektu, bodajże już 15 lat, bo chyba właśnie tyle czasu minęło od likwidacji szkoły rolniczej, która tam bardzo długo funkcjonowała. Kiedyś nie podobały im się takie postacie jak Jan Nowak-Jeziorański i Andrzej Wajda, a teraz nie pasuje im Jerzy Woźniak, który pojawił się w tej sprawie tylko dlatego, że ktoś go poprosił o pomoc.
- Może to jest właśnie ta przyczyna zwłoki i pewnych obaw pana starosty? Mówi się, że głównym inicjatorem pana aktywności przy sprawie zbycia jakubowickiego pałacu był i jest Robert Padula, z którym łączą pana interesy rodzinno-sportowo-biznesowe.
- Panu Paduli, jako etatowemu członkowi Zarządu Powiatu, rzeczywiście podlegają sprawy związane z nieruchomościami i nie jest żadną tajemnicą, że mocno namawiał mnie do kupna jakubowickiego pałacu. Spółka, której jestem udziałowcem, rok temu kupiła od powiatu przez nikogo niechcianą i zapomnianą nieruchomość w Gaci. Po negocjacjach i na raty. Co ciekawe, jakoś nikomu wówczas nie przeszkadzało, że udziałowcem tej spółki jest Jerzy Woźniak, który zresztą w dużym stopniu wynegocjował określone warunki kupna-sprzedaży tego domu, wraz z bunkrem po obronie cywilnej. To wtedy właśnie pan Padula zapytał mnie, czy nie kupilibyśmy także jakubowickiego pałacu, na podobnych warunkach, czyli z możliwością rozłożenia ceny zakupu na raty. Przekazałem tę propozycję naszej pani prezes i to ona już samodzielnie kontynuowała ten temat. Co do moich rzekomych związków osobistych z panem Padulą, to powiem tylko, że od wielu lat, praktycznie od dziecka, bardzo dobrze znam jego żonę. Mam rodzinę w miejscowości, z której ona pochodzi. Często tam przyjeżdżałem na wakacje i na weekendy. - Ale te pana „powiązania rodzinne” z Robertem Padulą wkrótce mają się jeszcze bardziej zacieśnić... - Ponoć moja córka od czasu do czasu spotyka się koleżeńsko z synem pana Paduli, ale to chyba nie jest przez prawo zabronione?! A co do naszych wspólnych interesów sportowo-biznesowych, to też nie jest tajemnicą, że od pewnego czasu pomagam panu Paduli w prowadzeniu klubu piłki ręcznej. Być może nie musiałbym tego robić, gdyby w tej kwestii nie rzucano mu cały czas kłód po nogi, zwłaszcza ze strony władz miasta Oławy.
- A może pan starosta przestraszył się też pana przeszłości - najdelikatniej mówiąc niezbyt świetlanej?
Obszerna ROZMOWA w całości w najnowszym wydaniu "Powiatowej", w sprzedaży również w wersji na komputery i tablety. E-wydanie można kupić na portalu eprasa.pl ZOBACZ TUTAJ!
Napisz komentarz
Komentarze