Wojna
We wspomnieniach Barbary z tamtych lat pojawiają się pierwsze oznaki zagrożenia ze strony ukraińskich band, tragiczne informacje o zamordowaniu kolejnych nauczycielskich rodzin. Dramatyczne dzieje rodziny Gellesów w tamtym okresie są podobne do losów innych kresowych rodzin - najpierw zagrożenie ze strony ukraińskiej, ucieczka z Wołoczkowców do Śniatyna, potem okupacja niemiecka, potem znów władza sowiecka, aresztowanie Jana i Heleny przez NKWD, zagrożenie wywózką na Sybir.
Ostatecznie w maju 1945 wyruszyli na Zachód. Do Przemyśla dotarli po dwóch tygodniach. Mogli tam zamieszkać, ale nie było pracy dla nauczycieli. Jan Gelles podążył śladem "swojego" transportu, którego celem były Laskowice. Pojechał dalej, promem przedostał się do Olawy (tak pierwotnie brzmiała polska nazwa niemieckiej Ohlau).
Barbara tak opisuje pierwsze kroki ojca w Oławie: - Miasto w większości było w gruzach, ale urzędy już działały. Zgłosił się więc do starostwa i tam powiedziano mu, że natychmiast dają mu szkołę, w której kwaterowały wojska niemieckie i rosyjskie. Niech zbiera uczniów, zrobi porządek i rozpoczyna lekcje. Dostał sześciopokojowe mieszkanie, kuchnię, łazienkę, wszystko umeblowane, w piwnicy pełno przetworów, za domem cztery ogródki, bo tyle rodzin niemieckich w tym domu mieszkało. Wyjeżdżając, zostawili wszystko, tak jak my na wschodzie (...).
Pionierzy
Jan sprowadził z Przemyśla rodzinę - trwało to kolejne tygodnie, wreszcie w lipcu dotarli do Oławy. Barbara pisze dalej: - Mieszkanie, które zajęliśmy, miało duży dziecinny pokój. Ile tam było skarbów! Jakie ładne porozrzucane zabawki, ile kolorowych kredek, zeszytów, przyborów szkolnych. Mieszkała tam rodzina lekarzy z dziećmi. Ojciec zajął się odnawianiem szkoły - chętnych do pomocy było dużo - i poszukiwaniem nauczycieli. Mama chodziła po domach, z listą otrzymaną z urzędu i zapisywała dzieci do szkoły.
Jan Gelles również opisał swoje pierwsze dni w Oławie. W liście przygotowanym (choć niewysłanym) do wrocławskiej "Gazety Robotniczej", wspominał w 1965 roku: - Jako jeden z pierwszych repatriantów zza Buga 3 lipca 1945 zostałem mianowany przez pierwszego inspektora szkolnego Stanisława Partykę na kierownika Szkoły nr 1 przy ul. Ogrodowej. Pierwszą moją czynnością w czasie dwumiesięcznych wakacji było przysposobienie budynku i sprzętu szkolnego. Dwadzieścia niemieckich kobiet porządkowało pomieszczenia. Nie była to łatwa praca, ponieważ w szkole mieścił się wcześniej szpital frontowy. Ponad dwadzieścia amputowanych kończyn, znalezionych w ubikacji, Niemki zakopały na szkolnym dziedzińcu. Po rozpoczęciu zajęć ze starszą młodzieżą szukaliśmy po parku brakujących ławek i krzeseł, na plecach znosiliśmy je do szkoły.
Napisz komentarz
Komentarze