- Przeflancowany, skoczek, polityczny kameleon - zna pan takie określenia?
- Znam, znam i zapewne chodzi o to, że kilka dni temu zdecydowałem się wstąpić do Bezpartyjnego Bloku Samorządowego. Dlaczego to zrobiłem? Jednym zdaniem nie da się odpowiedzieć na to pytanie, a tak właśnie mało rzetelnie próbował to za mnie zrobić redaktor Kryspin Matusewicz w swoim felietoniku, opublikowanym niedawno na łamach „GP-WO”. Od początku lat 90. ubiegłego wieku zacząłem działalność społeczną w kolejowej „Solidarności”. Później, gdy „Solidarność” przeobraziła się ze związku zawodowego w partię AWS, przeszedłem do Związku Zawodowego Kolejarzy, w którym byłem do końca pracy w Polskich Kolejach Państwowych. W 1998 kandydowałem skutecznie do Rady Miejskiej ze stowarzyszenia ponadpartyjnego „Pomost” i jestem w nim do dziś. W tamtej kadencji, po namowie radnych z klubu SLD i mojego wspaniałego teścia Tadeusza Rosoła, w 1999 roku postanowiłem przystąpić do klubu radnych SLD, a w 2001 do partii SLD, ugrupowania lewicowego, które zawsze miało na celu dobro zwykłego człowieka. Przynajmniej wtedy tak myślałem. W styczniu 2008, po długich namysłach, postanowiłem opuścić szeregi partyjne, w związku ze zbyt małymi zmianami w SLD. Czekałem na dużo większe, bo partia ta bardziej przejmowała się swoimi „baronami” czy „bosami”, niż zwykłymi ludźmi...
- I zaczął pan wtedy spoglądać w stronę Bezpartyjnego Bloku Samorządowego...
- Nie tak szybko i nie od razu, choć rzeczywiście chyba w tym momencie definitywnie przekonałem się, że system partyjny w tak małych miejscowościach się nie sprawdza. Tu powinny działać lokalne stowarzyszenia, właśnie takie jak Bezpartyjny Blok Samorządowy, które ponad podziałami starają się przejmować i sprawować władzę, żeby zmieniać miasto. Stwierdziłem, że będąc w klubie LiD, opozycyjnym do rządzącej koalicji BBS i PO, niewiele mogę zdziałać na rzecz realizacji mojego programu wyborczego, nastawionego na poprawę życia naszych mieszkańców. Dlatego właśnie, po długich rozmowach z burmistrzem Franciszkiem Październikiem, postanowiłem wstąpić do bezpartyjnego stowarzyszenia, jakim jest BBS, a od 30 kwietnia - także do klubu radnych BBS. Tak więc widać, że nie skaczę po partiach czy stowarzyszeniach, ponieważ dalej jestem w „Pomoście”, a oprócz tego działam w BBS, LOK i w stowarzyszeniu zarządców nieruchomości „Doszan”. Nie ma u nas zakazu społecznej pracy w wielu stowarzyszeniach. Gdybym rzeczywiście, tak jak pan sugeruje, przyjął postawę koniunkturalną, to przeszedłbym nie do BBS, tylko do Platformy Obywatelskiej. Mam już jednak dość wszelkich partii politycznych, które dbają wyłącznie o swoje interesy...
- A skąd ta nagła miłość do burmistrza Października, którego przez ponad dwa lata mocno pan krytykował?
- W 2006 roku kandydowałem na burmistrza i po przegranych wyborach rzeczywiście przeszedłem do mocnej opozycji w stosunku do Franciszka Października. Z pewnej perspektywy czasowej widzę teraz, że był to efekt odreagowania na porażkę wyborczą. Wyznając zasadę, że „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje” zrozumiałem, że samą krytyką daleko się nie zajedzie. Postanowiłem więc wspomagać mądre decyzje burmistrza, a to, co mi się nie podobało, nadal wytykać, ale w sposób rzeczowy i konstruktywny. Należy też pamiętać, że w poprzedniej kadencji miejskiego samorządu przez pełne 4 lata bardzo dobrze ze sobą współpracowaliśmy. Razem przeprowadziliśmy reformę OZGKiM, a dziś świetnie widać, że był to strzał w dziesiątkę. Wyremontowano bardzo dużo budynków wspólnotowych i komunalnych, uporządkowano gospodarkę śmieciową, zieleń, remontuje się coraz więcej dróg. Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia, ale zrozumiałem, że tylko wspólną pracą możemy poprawić życie mieszkańców. W niektórych kwestiach mam inne zdanie, jednak zaczęliśmy ze sobą rozmawiać normalnie, na argumenty, to na pewno zaowocuje w przyszłości. Cenię doświadczenie burmistrza Października, które pokazuje, że Oława zmienia się na korzyść, chociaż może w niektórych rejonach zbyt wolno, jak np. w centrum miasta. Wierzę także, iż moja dobra współpraca z oławską młodzieżą wpłynie na to, że i BBS, i burmistrz, jeszcze bardziej otworzą się na jej problemy. Zapewniam, że działając w BBS, nie będę kolejną „sztuką” w Radzie Miejskiej do biernego popierania burmistrza i rządzącej koalicji. Zawsze będę publicznie mówił o błędach, bądź prezentował inne rozwiązania dla wspólnego dobra. Wierzę, że na tym wszyscy skorzystają - i BBS, i ja, a przede wszystkim mieszkańcy. Bo to oni są najważniejsi. Proszę porównać nasze programy wyborcze, są one w 90 procentach tożsame. To jeszcze jeden dowód, że lepiej współpracować niż walczyć ze sobą...
- A na czym ma polegać ta pańska osobista korzyść ze współpracy z burmistrzem Październikiem? Czyżby obiecał panu jakieś ważne stanowisko, np. funkcję swojego zastępcy?
- Burmistrz obiecał mi jedno - że będziemy wszelkie nasze pomysły wspólnie omawiać i wybierać jak najlepsze rozwiązania. A pomysły te, to nic innego, jak elementy programu wyborczego z 2002 roku - zarówno Franciszka Października, jak i Witolda Niemirowskiego. O posadach nie rozmawialiśmy, ponieważ mam pracę we Wrocławiu i bardzo ją sobie chwalę. A co będzie za rok, po wyborach, to życie pokaże...
- Wynika z tego, że jesienią 2010, w kolejnych wyborach samorządowych, nie będzie pan kandydował ponownie na burmistrza. Zrezygnował pan także z tworzenia nowego stowarzyszenia lokalnego, konkurencyjnego wobec BBS...
- W wyborach z jesieni 2002 mieszkańcy Oławy nie życzyli sobie, żebym ich reprezentował na stanowisku burmistrza. Uznałem więc, że nie należy drugi raz wchodzić do tej samej rzeki i ponownie walczyć z Franciszkiem Październikiem. Wygrał wtedy lepszy i teraz uważam, że był to dobry wybór, bo Oława zmienia się zdecydowanie na lepsze. Może zbyt wolno w niektórych dziedzinach życia, ale na tym właśnie będzie polegała moja rola w BBS, żeby to zmieniać. Był czas, że rzeczywiście myślałem o stworzeniu czegoś typu „BBS-bis”, jednak zauważyłem, że ludzie boją się nowości. Uznałem, że lepiej będzie coś wspólnie poprawiać niż budować od podstaw. Dlatego postawiłem na sprawdzone lokalne stowarzyszenie, zamiast na którąś z partii politycznych, które ze sobą walczą kosztem zwykłych ludzi. Wstąpiłem więc do Bezpartyjnego Bloku Samorządowego i wierzę, że uczyni to też wiele innych osób, które popierają moje poglądy. Wierzę też, że w 2010 roku BBS wspólnie z burmistrzem Październikiem wystawi mocną reprezentację do wyborów i zdecydowanie je wygra. A wtedy wygra także Oława...
Napisz komentarz
Komentarze