Jadwisin
Rządowy ośrodek wypoczynkowy położony między Zegrzem a Serockiem bardzo przypomina Natolin. Jest to bowiem również kwadrat lasu o powierzchni około 100 ha. Jeden jego bok biegnie wzdłuż drogi łączącej oba wymienione miasta. Bok przeciwległy biegnie wzdłuż urwistej skarpy będącej kiedyś brzegiem Narwi, a obecnie Zalewu Zegrzyńskiego. Takie jego usytuowanie uniemożliwiało prominentom korzystanie z wód Zalewu w tym miejscu. Dwa pozostałe boki graniczą z polami uprawnymi. Pałac, podobnie jak w Natolinie, umiejscowiony jest w oddaleniu od drogi, za to blisko brzegu Zalewu. Aby do niego dotrzeć, należy przejechać około 1 km przez las, który dopiero w pobliżu pałacu przybiera postać parku.
Pałac został zbudowany w latach 1896 - 1898 dla Macieja i Jadwigi Radziwiłłów. Mieszkali w nim do II wojny światowej. W czasie wojny las stał się miejscem tymczasowych pochówków żołnierzy obu walczących stron. Po wojnie przejęło pałac i teren Ministerstwo Oświaty, a w 1960 r. przejęła go Kancelaria Prezesa RM. Od 2009 r. częściowo udostępniono go turystom. Niestety, od 2015 r. niszczeje.
W 2007 roku syn przedwojennych właścicieli Albert Radziwiłł wystąpił o zwrot, ale sprawa do tej pory nie jest rozstrzygnięta.
Ośrodkiem kierowały panie. Imienia i nazwiska pierwszej nie pamiętam, ale wryło mi się w pamięć to, że wyjątkowo życzliwie traktowała żołnierzy załogi ochronnej. W dniu Święta Wojska Polskiego odświętnie ubrana przychodziła do pomieszczenia załogi, składała życzenia oraz wręczała nagrody pieniężne. Z jej inicjatywy wybudowano nowy budynek dla załogi. Żołnierze mieszkali w kilku pokojach, była świetlica, bardzo dobrze urządzona kuchnia i jadalnia. Było też przytulne, dwupokojowe pomieszczenie dla dowódcy. Skorzystałem raz z tego i przez pewien czas mieszkałem tam z pięcioletnim wówczas synem. Równolegle z budową budynku załogi wybudowano basen kąpielowy dla gości, z którego mogli korzystać żołnierze pod nieobecność prominentów. W późniejszym okresie przez kilkanaście lat kierowała ośrodkiem pani Kazimiera, która wskazała mi źródło informacji o stanie przekazywania ośrodków, będących w gestii ministerstw, samorządom po transformacji ustrojowej, o czym za chwilę.
Były premier Józef Cyrankiewicz chyba lubił las i zagubione w nim pałace, bowiem również w Jadwisinie był najczęstszym gościem. Bywał tu przez kilka dni, nie mieszkał jednak w pałacu, lecz w jednym z kilku luksusowych domków fińskich.
W tym miejscu posłużę się pamięcią kaprala Jana Kaufa, który pełnił służbę w Jadwisinie w 1972 r. Wspomina on częste wizyty byłego ministra spraw zagranicznych Józefa Czyrka z żoną, zauważając, że sprawiali wrażenie bardzo szczęśliwego małżeństwa. Lubili obserwować, jak żołnierze grają w siatkówkę i wdawali się z nimi w rozmowę. Częstym gościem był też minister żeglugi pan Szopa.
Często bywali tu Jaroszewicze, ale nie małżeństwo, lecz ich synowie Andrzej i Jan. Ten pierwszy szybko dał się poznać obsłudze i załodze jako zapalony "imprezowicz", w przeciwieństwie do młodszego spokojnego i ułożonego Jana.
Józef Cyrankiewicz bywał w Jadwisinie również jako emeryt. Bystrzy obserwatorzy zauważyli, że był już nieco inaczej traktowany. Zdarzało się, że dzwonił do dowódcy warty, aby dostarczono mu do fińskiego domku mleko, gdyż nie mógł się dodzwonić do kuchni.
Jako premier, a potem prezydent, często bywał w Jadwisinie gen. Jaruzelski. Jego wizyty miały jednak inny charakter. Przyjeżdżał razem z redaktorem Wiesławem Górnickim w piątek po południu, a wyjeżdżali w niedzielne popołudnie. Celem pobytu było przygotowanie wystąpienia gen. Jaruzelskiego. Redaktor Górnicki miał doskonałe "pióro", lecz znany ze skrajnego pedantyzmu generał ciągle wnosił kolejne poprawki do przygotowanych tekstów. Trwało to dwie doby, do późnej nocy, o czym świadczyły światła w oknach domków obu panów.
*
Powyżej przywołałem ośrodki, które znajdowały się bezpośrednio w gestii Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, z wyjątkiem jednego, którego nie poznałem, a położonego w Bułgarii na skrawku ziemi przekazanej Polsce jeszcze przez cara Bułgarii Ferdynanda I (1861 - 1948). Oprócz nich było około 90 ośrodków w gestii ministerstw i rządowych agencji, które po transformacji miały być prywatyzowane. Ale proces ten idzie jak po grudzie. Dostępne dane mówią, że pod koniec 2007 r. osiemdziesięcioma ośrodkami nadal zarządzały ministerstwa.
Szanowni Czytelnicy, preferowany przez władze PRL model wypoczywania w zamkniętych i chronionych ośrodkach odchodzi do lamusa. Obecnie miłościwie nam panujących zimą zobaczymy w Alpach, a latem nad ciepłymi morzami. Nie trzeba być Stanisławem Lemem, by przewidzieć, że elity roku 2095 będą spacerować po niebieskim globie. Tak się zamknie wycinek polskiej historii od Imć Pana Twardowskiego do prezydenta np. Jana Kowalskiego. Moi praprawnukowie sprawdzą, czy miałem rację.
Zygmunt Piskozub Sulejówek, sierpień 2020
Napisz komentarz
Komentarze