Jest przewodniczącym samorządu Warsztatu Terapii Zajęciowej, a to - jak mówi - obok kierownictwa najważniejsza funkcja.
- Marsz Godności będzie naszym przedsięwzięciem - opowiada z pasją - którym mamy udowodnić zdrowym ludziom, że my, osoby niepełnosprawne, zasługujemy na szacunek oraz na to, aby nas doceniano. Żeby inni zobaczyli, że potrzebujemy akceptacji i normalnego życia. Jak wszyscy. Zasługujemy na godność, tolerancję i akceptację.
Z tym jest, jego zdaniem, największym problem, bo nie każdy umie docenić osobę niepełnosprawną. - Czasem ludzie nie szanują chorych, uważają ich za gorszych, za popychadła nawet albo duchy - mówi Mateusz. - Duchy, czyli jakbyśmy byli niewidoczni, nie zwracają uwagi nas, jakby nas w ogóle nie było. Pewnie, że nas to boli. Bardzo. A wszyscy zasługują na szacunek.
Mateusz zdaje sobie sprawę, że na świecie są ludzie dobrzy i źli, ale na szczęście, jak uważa, dobrych na świecie jest więcej i "to się wszystko ceni".
Do udziału w marszu zachęca. - Chcemy, aby inni poszli, bo im więcej ludzi pójdzie, tym większe dla nas wsparcie - mówi. - Razem można więcej zdziałać. Marsz ma sens, może zmienić ludzi. Tych złych w dobrych. Jest tylko jedno "ale". Powodem uczestnictwa w marszu musi być chęć człowieka do zmiany, bo sama obecność nie wystarczy. Do zmiany musi być dobra wola. Wierzę, że marsz może dać słabszym otuchę, dodać odwagi, wiary w siebie, docenienia tego, co się ma.
- Podczas marszu chcemy pokazać, że potrzebujemy miłości, wsparcia i godności - opowiada. - Jednym słowem całego dobra, wszystkiego, co dobre.
Przyznaje, że on to wszystko znajduje w "Tęczy", gdzie jest szczęśliwy. Bo to miejsce jest jego, ich wszystkich: - Chcielibyśmy, aby tak samo, albo podobnie, było wszędzie.
Zwraca uwagę że ludzie, którzy źle traktują niepełnosprawnych, czasem nie zdają sobie z tego sprawy. I to jest najgorsze. I to boli najbardziej. Mateusz przyznaje, że wina leży czasem też po stronie chorych i zależy od ich charakteru. - Niektórzy są agresywni - mówi. - Bywają pyskliwi, nie dają innym dojść do słowa. Ten marsz będzie też po to, aby i nasze minusy sobie troszeczkę wyjaśnić. Mówi się, że gdy kogoś krytykujesz, to zobacz najpierw na siebie - i to mądre jest. Ja też czasem postępowałem źle, nieodpowiedzialnie wobec rodziców, rodzeństwa czy rówieśników.
Gdy pytam, co jest dla niego najważniejsze, Mateusz jednym tchem wylicza: - Dążenie do celu, niepoddawanie się, miłość, rodzina, dobroć, szacunek, przyjaźń, odpowiedzialność, praca...
Marzenia? Najpierw rodzina. - Mam nadzieję, że w przyszłości ją założę - mówi. - Mam we Wrocławiu narzeczoną, Agatkę, która też jest niepełnosprawna, ma zespół Downa. Bardzo się kochamy, mam nadzieję, że kiedyś zamieszkamy wspólnie. Czekam na odpowiedni moment, kiedy będę na to gotowy. A parą jesteśmy od 4 klasy szkoły podstawowej, czyli to już 20 lat razem. W jednym związku!
A praca?
- Chciałbym kiedyś podjąć pracę, nawet tak prostą jak roznoszenie ulotek - mówi Mateusz. - Bo teraz nie pracuję, jestem na liście oczekujących.
Napisz komentarz
Komentarze