Droga
Aby ze stacji PKP dotrzeć do altanki Domańskiego, trzeba przejść przez oławski park. Pielgrzymi strzałkami na pniach oznaczyli sobie stałą trasę. Drogę do miejsca cudu zwykle pokonywali wolno, w rytm modlitw i pieśni, jakie intonował przewodnik grupy. Po pewnym czasie sama droga na działki zaczęła nabierać kultowego znaczenia. Na niektórych drzewach pojawiły się kapliczki, które jednak szybko ktoś usunął. Potem wierni zawiesili na pniu tabliczkę z informacją, że to jest "Aleja Najświętszej Marii Panny". I ją także ktoś zabrał. Ale pielgrzymi byli uparci. Po kilku dniach zaczepili na drzewach obrazy z Drogą Krzyżową. Nie wisiały długo, co jednak nie zniechęciło pątników - na "świętych" drzewach wkrótce pojawiały się maleńkie repliki obrazów poprzedniej Drogi Krzyżowej. Po jakimś czasie i te miniaturowe oznaki sakralności zaginęły. To jednak nie koniec. Wtajemniczeni pielgrzymi doraźnie zaznaczali kredą wybrane drzewa, prowadzące na działkę, a po jakimś czasie na stare miejsce po raz kolejny wracały obrazki Drogi Krzyżowej - tym razem wielkości kart pocztowych. I one nie wisiały za długo, bo przecież walka trwała. Ostatecznie na "świętych" drzewach zawisły metalowe proste krzyżyki, mocno przybite gwoździami. Skoro jednak i one nie wytrzymały próby, pielgrzym dali za wygraną. Po prostu zapamiętywali, przy którym drzewie trzeba było się zatrzymać na kolejną modlitwę. Alejka parkowa również stała się bohaterką opowieści, przekazywanej sobie z ust do ust. Otóż pewnego razu - jak powiadali - grupa pielgrzymów zabłądziła wieczorem i długo błąkała się po oławskim parku. Gdy wierni powoli tracili wiarę, że odnajdą właściwą drogę do Domańskiego, nagle ujrzeli "śliczną panią". Srebrzystą poświatą wskazała im kierunek do altanki, potem zniknęła, srebrzysty proszek na drodze i na liściach pozostał. Pątnicy nie przegapili takiej okazji - po jakimś czasie wielu odwiedzających Domańskiego dźwigało pod pachą woreczki z "cudowną ziemią" i pęki liści osrebrzonych nieziemskim pyłem. I rzeczywiście, liście srebrzyły się w mocniejszym słońcu. Wszystkie alejki w parku zachowywały się podobnie - taka jest cecha wysypanego żwiru. A srebrzyste liście? Wystarczył większy deszcz, by wszystko wokół ścieżek naprawdę błyszczało w słońcu.
Budowa nie wyszła
Już od pierwszych dni tzw. oławskich objawień Matka Boska - jak powtarzał Domański - apelowała o budowę w tym miejscu kaplicy Bożego Pokoju. Wezwanie skwapliwie podchwycono i wiele osób podpisało się na podaniu do Urzędu Miejskiego w Oławie z prośbą o pozwolenie na rozpoczęcie budowy. Niestety, odpowiedź była odmowna. Rozgoryczeni decyzją przyszli na działkę i pod osłoną nocy wykopali rowy pod fundamenty i przygotowali konstrukcję. Cały wysiłek poszedł jednak na marne. Nazajutrz rowy były zasypane, konstrukcja zniszczona. Domański wysłał pismo do wojewody i do władz kościelnych. Poparł je setkami listów od zwolenników budowy kaplicy. Wszystko na nic.
Napisz komentarz
Komentarze