- Pochodzi Pan z..?
- Z Godzikowic, gdzie się urodziłem i mieszkam, z małym epizodem z granicą, bo 1.5 roku przebywałem w Anglii.
- Zdaje się, że Pańskie wykształcenie niewiele ma wspólnego z bieganiem, morsowaniem, wyczynem...
- Z wykształcenia jestem magistrem inżynierem budownictwa, ale już z zamiłowania sportowcem amatorem. W Oławie ukończyłem Liceum Ogólnokształcące im. Jana III Sobieskiego na placu Zamkowym, p;otem naszą Politechnikę Wrocławską na Wydziale Budownictwa. Moja kariera zawodowa nie pokrywa się z moją wyuczoną profesją, ale pracuję od kilku lat w firmie Essity w Oławie, obecnie jako inżynier projektu. Wcześniej w firmie Autoliv - też jako inżynier. Uczelnia i inżynierski sposób myślenia się przydają. Jestem kawalerem, najbliższa rodzina to rodzice i siostry.
- Skąd taki szalony pomysł, aby zdobywać szczyty w szortach?
- Pomysł zdobycia Korony Gór Polskich w samych szortach nie zrodził się od razu, raczej to było coś, co dojrzewało w mojej głowie. Jeszcze kilka lat temu zanim zacząłem morsować, usłyszałem o jakimś wydarzeniu "bieg w gaciach na Śnieżkę", chyba tak się to nazywało - myślałem sobie, że to jest coś kosmicznego i nadludzkiego. Totalnie poza moim zasięgiem. Pierwszy raz spróbowałem morsowania w 2019 roku, ale nie bardzo mi się to spodobało. Po jednej próbie przez rok nie wchodziłem do wody.
Do momentu pandemii w 2020 roku, gdy postanowiłem znowu wejść do wody po bieganiu, jakie sobie zrobiłem na święto 11 listopada. Szok był mniejszy i jakoś mi się idea morsowania spodobała na tyle, że praktykowałem to kilka razy w miesiącu. Wtedy też poznałem znajomego, który biegał zimą bez koszulki i później wchodziliśmy do wody morsować. Wtedy też sam spróbowałem biegać 5-10 km bez koszulki zimą i morsowałem. Zobaczyłem, że od tego się nie umiera, nigdy po czymś takim nie byłem chory, zacząłem się adaptować do zimna poprzez stopniową ekspozycję. Zacząłem wtedy więcej czytać i słuchać o Wimie Hoffie, który do niedawna miał pod Śnieżką swoją siedzibę, to on też zabierał ludzi zimą na szczyt, widziałem różne filmiki, zainteresowało mnie to. Znalazłem też Polaka, który taką akcję przeprowadza, charytatywną, zbierane są wtedy pieniążki na jakiś cel. Tylko on to robi raz w roku, ale niestety przegapiłem termin. Ale los chciał, że w styczniu 2021 roku odezwała się do mnie znajoma, że jest wyjazd jednodniowy na Śnieżkę, jedzie cały autokar. Pomyślałem sobie, że to jest świetna okazja, żeby spróbować samemu wejść w szortach. Jak coś się będzie działo, to przecież będzie mnóstwo innych osób, które w razie czego mi pomogą. I 21 stycznia 2021 roku zdobyłem swój pierwszy szczyt w samych szortach - Śnieżkę. Oczywiście miałem ze sobą plecak z ciuchami termicznymi i kurtką na wypadek, gdyby trzeba było się nagle ubrać.

- I zaskoczyło?
- Po miesiącu był drugi wyjazd, tym razem na drugi najwyższy szczyt w Polsce, Babią Górę. To wejście różniło się od poprzedniego, bo wchodziliśmy o zmroku na wschód słońca. To wejście też zakończyło się sukcesem. Później dowiedziałem się o czymś takim jak Korona Gór Polskich i zapragnąłem jej zdobycia właśnie w samych szortach, bo - pomyślałem sobie - wszedłem już na 2 z 3 najwyższych szczytów, więc reszta nie będzie trudniejsza, tylko Rysy będą wyzwaniem. Tak to się zaczęło.
- A jak ludzie reagowali na te szorty, bo to jednak dość niecodzienny widok, czasem krytykowany jako ryzykowny.
- Oczywiście na każdy szczyt wchodziłem ubrany w czapkę i rękawiczki, a w plecaku była odzież termiczna i kurtka zimowa. Czasami całą trasę pokonywałem rozebrany - od parkingu po szczyt i z powrotem. A czasami po zdobyciu szczytu, zrobieniu zdjęcia i wzięciu pieczątki, ubierałem się. Wszystko z głową i bezpiecznie. Na Rysy, Śnieżkę, i Diablak nie wybierałem się, gdy prognoza pokazywała wiatr 100 km na godzinę, tylko wybierałem rozsądne warunki. Jak każdy - też chcę żyć! A co do hejtu i krytyki, to nigdy na żywo na szlaku nic takiego mnie nie spotkało. Ci nie zainteresowani nic nie mówili, mijali mnie po cichu. A ci zainteresowani podziwiali, kibicowali albo robili sobie ze mną zdjęcia, bo zatrzymywałem się, gdy ktoś podchodził do mnie z pozytywną energią. Hejterzy to najczęściej tylko osoby w internecie, które tego nie rozumieją i nie chcą zrozumieć, tylko postrzegają wszystko swoim ograniczonym punktem widzenia. Zamiast się spytać i zadać pytanie.
- Wiem, że komisja klubowa zatwierdziła wyczyn i ma Pan odznakę zdobywcy. A był Pan pytany o te szorty?
- Pierwsze co, jak usiadłem do stolika komisji ze swoją książeczką i zdjęciami, to powiedziałem im, że takiego zdobywcy jeszcze nie widzieli. I tutaj zaczęła się rozmowa. Pytali, skąd taki pomysł, jak sobie radziłem, co było najtrudniejsze itd. A na koniec opowiadałem przewodniczącemu o morsowaniu, bo powiedział, że chciałby spróbować i jak to wygląda. Udzieliłem szczegółowych odpowiedzi.
- Który szczyt był najtrudniejszy i dlaczego?
- Najtrudniejszym szczytem dla mnie była Wysoka Kopa w Izerach. Nie dlatego, że to jakiś trudny czy technicznie ciężki szczyt, tylko dlatego, że akurat wtedy było tam sporo śniegu, zaspy prawie po pas. Ja tylko w szortach, bez stuptutów. Śnieg dostawał się do butów i miałem je całe przemoknięte. Nie wiedząc jak daleko do szczytu i ile to jeszcze potrwa, głowa trochę zaczęła fiksować i chciała to przerwać, wrócić do komfortu i do znanego. Na szczęście wiem trochę, jak działa mózg i umiem sobie radzić w momentach kryzysu mentalnego. Inne jakieś trudności, jakie mnie spotykały, to w momentach gdy zdobywałem po kilka szczytów na raz w jeden dzień. Najwięcej 5 jednego dnia. Wtedy na ostatnie szczyty wchodziłem już po zmroku, co widać na zdjęciach. Podczas chodzenia po zmroku po górach i lasach bywa, wyobraźnia podsuwa do głowy różne fantazje.
W takich chwilach każdy dźwięk bywa podejrzany :)
- Jak długo trwało zdobywanie korony?
- Zdobywanie korony zaczęło się w styczniu 2021 i zakończyło w styczniu tego roku, wejściem na Tarnicę. Trochę trwało, bo zależało mi na tym, aby był śnieg i zimowe warunki, dla ciekawszych zdjęć. Były takie dni, gdzie tego śniegu było niewiele i szybko topniał w pewnych rejonach, czasami brakowało czasu albo możliwości. Ale cieszę się, że w tym roku to ukończyłem.
- Był jakiś moment załamania?
- Nie miałem momentów załamania czy rezygnacji, bo interesuje się trochę tym, jak nasz mózg funkcjonuje i znam te jego "gry i zabawy". Dzięki uprawianiu sportu wyrobiłem sobie silny mental. Dodatkowo interesuję się rozwojem osobistym, mam kilka osób, którymi się inspiruję, od których się uczę wytrwałości i dyscypliny.
Tak zbudowałem swoją niezłomność. Poza za tą sytuacja z mokrymi butami nie miałem ciężkich chwil. No i tak jak mówię, robiłem to zawsze zachowując zdrowy rozsądek i wybierając optymalne warunki.
- Wiem, że biega Pan ultramaratony? Co to Panu daje? Z kim lub z czym Pan się ściga?
- Tak, biegam również ultramaratony, a nawet robię tutaj inny projekt, który się nazywa się Korona Polskich Ultramaratonów - zostało mi do ukończenia 3 z 10 biegów.
W październiku będzie po wszystkim :) Ale wrócimy do tego może jesienią, gdy ukończę te biegi, bo na Ultra też są fajne doznania i jest się z czym ludźmi podzielić. Jak pisałem na FB, zależy mi na inspirowaniu ludzi do przekraczania swoich granic mentalnych i fizycznych. Do pokonywania przeszkód w drodze, do realizacji swoich marzeń.
Sięgania po więcej. Dlatego też prowadzę coaching i mentoring. Mam swoją stronę i udzielam konsultacji, pomagam innym ludziom rozwijać swój potencjał w sporcie, biznesie czy życiu codziennym.
- Zawsze są u Pana samotne zmagania się, czy biega/wspina się Pan także w grupie. A jeśli tak, to z kim?
- Większość szczytów zdobyłem sam, bo ciężko mi było znaleźć osoby chętne (nawet mówiłem im, że nie muszą się rozbierać :D, wystarczy iść razem). To jedno, a dwa - no, ja chodzę szybko i żwawo. Gdy człowiek jest rozebrany, to nie robi postojów, odpoczynku, bo zaraz się wychładza. Ciężko znaleźć kogoś o podobnej kondycji czy wytrenowaniu. A gdy chodziłem sam, to też często robiłem to marszobiegiem. Kilka razy towarzyszył mi mój przyjaciel, ale ma rodzinę, więc nie zawsze mógł. Ja jego też przygotowywałem do tych wypraw, pokazałem mu morsowanie i ekspozycję na zimno. Natomiast na Rysy wchodziliśmy w większym gronie (5 osób), ale tylko 3 było rozebranych. Do mnie i mojego przyjaciela dołączył mój kolega, z którym się znam z biegów OCR (en. Obstacie Course Racing to połączenie biegu na długim dystansie z elementami przeszkód, które uczestnicy muszą pokonać w trakcie trasy) - on też biega jest wytrenowany i morsuje, także ekspozycja i adaptacja do zimna musi być przy tego typu wyczynach.
- Zatem gratulujemy tej pierwszej Korony i czekamy na Kolejną, tę Ultra.
*
Więcej w jednym z najbliższych wydań Gazety Powiatowej

Napisz komentarz
Komentarze