- A jeśli katolik nie przyjmie księdza po kolędzie, to grzeszy? Ma obowiązek przyjąć?
- Nie jest grzechem w znaczeniu, że trzeba się z tego spowiadać. My księża nie robimy z tego problemu. Nie można mieć wyrzutów sumienia, że ktoś nie przyjął księdza po kolędzie, a teraz ja się będę czepiał. Zwyczaj zwyczajem, a życie życiem. Różne bywają powody, dla których ludzie nie chcą przyjmować księdza i najczęściej nie są to jakieś pretensje do księdza czy zła wola. Zresztą i pretensji wysłuchamy. Sami ich jednak nie powinniśmy mieć do nikogo. Zawsze to mówię, że jeśli ktoś nas gości, to nie wypada mieć do gościa pretensji. Zresztą ludziom najczęściej chodzi o rozmowę, która ma pomóc, także w problemach wiary. Bo w kościele nie zawsze jest czas na to.
- W jaki sposób u księdza informuje się o terminarzu kolęd?
- Ogłaszamy w kościele na niedzielnych nabożeństwach, jest informacja na tablicy ogłoszeń i na naszej stronie internetowej. Ci, którzy akurat nie byli w ostatnią niedzielę w kościele, mogę nie wiedzieć. Bywa też, że akurat ktoś był w innym kościele, bo tam było nabożeństwa za kogoś z rodziny. Ale zwykle, jak wchodzimy do bloku, to już wszyscy wiedzą, że ksiądz chodzi po kolędzie. Kiedyś ministranci zwyczajowo dzwonili dzwonkiem na korytarzu, teraz po prostu dzwonią do drzwi. Na chwilę wchodzą z nami do mieszkania, na czas wspólnej modlitwy, ale potem wychodzą. Gdy ksiądz chce porozmawiać o sprawach rodziny, chłopcy nie powinni o wszystkim wiedzieć. Ministranci sprawdzają potem inne mieszkania, czy ktoś chce przyjąć księdza, czy jest w domu. Jeżeli są to całkiem nowe bloki, jak u nas na osiedlu, prosiliśmy, by ci, którzy chcą przyjąć księdza, zgłosili się wcześniej. Dlatego, że tam w jednej klatce są 33 mieszkania. Rok temu mieszkały tylko dwie rodziny, a teraz może być już 15, a to może nam zaburzyć harmonogram wizyt. Jeśli tyle "nadprogramowych" rodzin nam przybędzie, to wiadomo, że potem u wszystkich będziemy spóźnieni. A nie możemy chodzić dłużej, np. po godz.21.00, bo rano ludzie idą do pracy, muszą mieć czas na odpoczynek, na sen.
- Ksiądz jest w tej parafii już prawie 30 lat. Jak przez te lata zmieniła się kolęda?
- Pamiętam z dzieciństwa, a pochodzę z wioski, że tam kolęda to było święto, to była uroczystość. Nie wiem, jak w miastach było kiedyś, ale 45 lat temu, gdy zostałem księdzem, to już było inaczej. Od tej pory niewiele się zmienia. Może kiedyś więcej ludzi przyjmowało księdza, ale to różnie jest liczone. Są takie miasta, zwykle duże, że niewielu przyjmuje księdza. W mniejszych miastach jest inaczej. Te różnice procentowe w stosunku do tego, co było kiedyś, nie są tak znaczące.
- A nie zmieniła się tematyka rozmów?
- Rzadko się zdarza, aby ludzie poruszali jakieś inne problemy niż sprawy Kościoła. U nas przez lata to była budowa. Mamy np. dzwon, więc ludzie pytają, kiedy będzie wisiał. O, to ludzi interesuje. Sprawy polityczne ucinamy, nie dyskutujemy. Jestem tego zdania, że jak się spotkamy z panem Jurkiem przy kawie, to sobie możemy porozmawiać nawet o sprawach politycznych, ale to nie jest na rozmowę w czasie wizyty duszpasterskiej.
Reklama
Więcej przyjmuje kolędę, niż chodzi do kościoła
Z księdzem dziekanem Stanisławem Bijakiem, proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Oławie - rozmawia Jerzy Kamiński
- 21.01.2015 10:05 (aktualizacja 27.09.2023 15:54)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze