Co dalej?
W wymiarze turystyczno-poznawczym, do "własności" poligonu i obiektów militarnych aspirują entuzjaści z obydwu sąsiadujących powiatów: oławskiego i brzeskiego, traktując bunkry jako "swoje". Samorządowcy z powiatu oławskiego zachęcali już wielokrotnie do turystyki i zwiedzania, podobnie czynią urzędnicy z powiatu brzeskiego. Jedni i drudzy zapraszają do zwiedzania, publikują mapki i trasy dojazdowe do bunkrów. To dobrze, bo obiekty są częścią naszej historii. Są ciekawe i mogą uzupełniać ofertę turystyczną oraz promocyjną ziemi oławskiej. To wszystko dopiero przed nami. Te ciekawe miejsca pozostają zapomniane, brakuje oznaczeń i objaśnień, nawet najprostszej tablicy informującej o przeszłości i funkcjach strzelnicy-poligonu. Najbardziej brakuje informacji o tym, że jest to teren niewolniczej pracy przymusowej więźniów z całej Europy.
Stan badań naukowych nad okresem funkcjonowania strzelnicy jest znikomy. Wcześniej nikt się profesjonalnie tą sprawą nie zajmował. Zatem wiemy, że nic nie wiemy. Jeszcze nikt nie dotarł do dokumentów źródłowych. W Niemczech zachowały się projekty budowlane i mapy obiektu, dane dotyczące wielkości produkcji fabryki, ilości dostaw i rodzajów produkcji. Nie wiemy, jakie były rozmiary produkcji dziennej, gdzie odbywał się montaż końcowy wytwarzanego uzbrojenia. To, co wiemy, jest tylko małym fragmentem rzeczywistości. Działalność poligonu dopiero ma być opisana. Pierwsze nieznane dokumenty źródłowe docierają do Oławy. Pomimo internetu, zdobycie ciekawych archiwaliów, dokumentów, zdjęć i innych źródeł wymaga zaangażowania, np. trzeba pojechać do niemieckiego Freiburga i tam w archiwum wojskowym przez wiele dni przeglądać setki mikrofilmów i teczek. To zadanie na nieodległą przyszłość, tymczasem zachęcam do obcowania z naturą, nieuciążliwego odwiedzania bystrzyckiego lasu i aktywnego poznawania jego tajemnic.
Tekst i fot.: Przemysław Pawłowicz redakcja@gazeta.olawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze