Ostatni lot młodych pilotów
Czwartek, 2 marca 1989 rok, godzina 12.43. Młody pilot Anatolij Zigolenko ósmy raz wsiada do samolotu typu MiG-25RU, zajmuje miejsce w drugiej kabinie. W pierwszej Wiktor Grinik, jego nauczyciel, doświadczony pilot i dowódca klucza 3 eskadry lotniczej. To ich ostatni lot. Po kilkunastu minutach obaj giną na polu w Starym Otoku. 22 lata po tragedii powstała nowa hipoteza na temat przyczyn wypadku 22-letni Anatolij i 32-letni Wiktor wystartowali z lotniska w Skarbimierzu, to miał być szkoleniowy lot na MiG-u 25 RU, o numerze bocznym 62. Pogoda była dobra, nic nie zapowiadało dramatycznego zakończenia. Robert Hes z Jelcza-Laskowic od kilku miesięcy poświęca każdą wolną chwilę, aby dowiedzieć się dlaczego doszło do tragedii i jak wyglądały ostatnie chwile lotu. Pasjonat porozwieszał w Oławie i okolicach ogłoszenia z prośba o pomoc. - Poszukuję osób, które widziały tę tragedię i wiedzą, jak zachowywał się samolot w ostatnich sekundach lotu - mówi. - Liczy się najdrobniejszy szczegół, tutaj wszystko ma znaczenie...
Pamiętają...
Przez tygodnie nie było żadnego odzewu. Robert powoli tracił nadzieję. W dotarciu do pierwszego świadka pomógł Jan - pasjonat historii, który znalazł apel na jednym z forów. Wiedział, że w wieżowcu na Chrobrego mieszka Józef, który widział, jak MiG rozbił się na pobliskich polach. Odwiedził świadka i spisał jego wspomnienia. Relację wysłał do Roberta. - Samolot leciał od strony miasta, tuż nad wieżowcem, z trudem utrzymywał kurs, tylna część odchylała się w poziomie od toru lotu, to w lewo, to w prawo. Tuż nad ziemią jeszcze zrobił lekki skręt w lewo i zwalił się, ginąc w kłębach ognia i czarnego dymu - wspomina Józef. Po tym, co zobaczył, natychmiast pojechał rowerem na miejsce tragedii. Na polu płonęły porozrywane szczątki samolotu, na krzakach wisiał spadochron, a obok leżał pilot. - Był odwrócony twarzą do ziemi, cały ubrudzony sadzą, wyglądało, że żył, mówiłem do niego, ale nie reagował - wspomina. - Kilkadziesiąt metrów dalej leżał drugi, jeszcze przypięty do fotela, wbitego w ziemię. Nie żył. Przyjechały karetka i milicja... Pół godziny później przyleciał radziecki śmigłowiec, żołnierze obstawili teren, ekipy techniczne zbierały części samolotu. Jakiś czas później odezwali się kolejni świadkowie.
Napisz komentarz
Komentarze