Choć wiadomo, że w gwałcie wzięły udział co najmniej trzy osoby, pierwszy akt oskarżenia, ale tylko przeciwko jednemu ze sprawców, skierował - wiele lat po zdarzeniu - piąty z kolei prokurator, prowadzący tę trudną i wtedy już głośną sprawę. Tomaszowi Komendzie zarzucono udział w gwałcie ze szczególnym okrucieństwem. Potem zmieniono kwalifikację czynu na zabójstwo.
Obciążyło go parę dowodów. Na miejscu znaleziono czapkę, a na niej włos, którego kod DNA był zbieżny z jego. Psy rozpoznały ślady zapachowe z czapki jako zapach Komendy. Także ślady pogryzień na ciele Małgosi zdaniem biegłych odpowiadały uzębieniu oskarżonego. Skazano go na 15 lat więzienia, a w apelacji sąd podniósł karę do 25 lat. Dopiero wiele lat później okazało się, że Tomasz Komenda, który zdążył odsiedzieć 18 lat, był niewinny, co zdaniem prokuratury nowe badania potwierdzają bez wątpliwości, choć akurat w tej sprawie słowa "na pewno" i "bez wątpliwości" wiele razy traciły znaczenie.
W listopadzie 2016 komendant wojewódzki powołał grupę śledczą, która ponownie miała się przyjrzeć tej zbrodni, tzw. Archiwum X. Miejsce Tomasza Komendy jako sprawcy gwałtu ze szczególnym okrucieństwem zajęli dwaj nowi podejrzani, których szybko oskarżono, a sprawa trafiła do sądu. Zupełnie jakby organa ścigania efektownie chciały przykryć błędy starego śledztwa.
W czerwcu 2017 roku Ireneuszowi M. z wioski niedaleko Jelcza-Laskowic przedstawiono zarzut zabójstwa oraz dokonania gwałtu ze szczególnym okrucieństwem. Śledczy nie musieli go szukać, bo od lat siedzi w więzieniu za inne gwałty. We wrześniu 2018 roku zatrzymano Norberta Basiurę, drugiego podejrzanego, który przed mediami nie ukrywa nazwiska ani twarzy.
Tego sylwestra obaj byli na dyskotece, gdzie bawiła się Małgosia. Obu obciążyły przede wszystkim ślady spermy, znalezione na ubraniach Małgosi. - Dowody zebrane w tej sprawie naszym zdaniem nie budzą wątpliwości co do tego, że zarówno Ireneusz M. jak i Norbert B. powinni odpowiedzieć za dokonanie tej okrutnej zbrodni - mówiła na konferencji prasowej prokurator Beata Marczak.
Basiurę początkowo aresztowano, ale ostatecznie Sąd Apelacyjny uznał, że jego pobyt w areszcie nie jest konieczny. W treści uzasadnienia sąd nie zakwestionował dużego prawdopodobieństwa popełnienia przez niego zarzucanego mu czynu. Uznał jednak, że na tym etapie nie ma obawy, że Basiura na wolności będzie utrudniał śledztwo.
Od maja toczy się proces. Bardzo sprawnie jak na polskie warunki. Rozprawy są niemal co tydzień. Zeznawali już obaj oskarżeni, którzy konsekwentnie nie przyznają się do winy, rodzice Małgosi oraz pierwsi świadkowie. Na finał trzeba będzie jednak długo poczekać. Śledczy zawarli obszerny materiał dowodowy w 83 tomach akt. Prokurator chce bezpośrednio przed sądem przesłuchać 133 świadków, zawnioskował także o wiele opinii biegłych oraz o odczytanie lub ujawnienie na rozprawie zeznań ponad 500 kolejnych świadków.
*
Już w pierwszych tygodniach procesu temat milczenia wraca. - Dlaczego kłamiesz cały czas i kogo chronisz? - mówiła mama Małgosi do zeznającego Krzyśka, który tamtej nocy wyprowadził jej córkę z dyskoteki. Dziś to Krzysztof K., obecnie czterdziestoletni mężczyzna. - Krzysiu, kłamiesz! Tak jest przez 23 lata. Tak samo, jak nie słyszałeś krzyku "mama", gdy Małgosia wołała. Słyszał. Pół wsi słyszało, ale nikt nie pomógł. Pani, która podkładała do pieca, druga, co na schodkach stała... Nigdy ich w sądzie nie widziałam. A on wyprowadził moją Małgosię, rozumiecie?! Wyprowadził moją córkę na śmierć. Latami będziemy tu przychodzić do sądu? Ile, proszę wysokiego sądu? Jestem drugi raz w tym samym sądzie. Ja bym chciała prawdziwej sprawiedliwości!
Tata Małgosi nie ma wątpliwości, że mieszkańcy Miłoszyc od początku wiedzieli, kto zabił jego córkę. Jakaś kobieta opowiadała mu, że tamtej w nocy pod stodołą kłębiło się kilka osób. - Oni się wszyscy znają, a moja córka przyjechała z Jelcza i była dla nich obca, chronią swoich - mówi i cicho dodaje: - Tak to sobie wymyślili.
- Czy ta zmowa milczenia kiedyś pęknie?
- Nie.
*
Napisz komentarz
Komentarze