Choć sędzia zapowiadał taką możliwość, jednak tak szybkie zamknięcie przewodu sądowego w tej sprawie jest zaskoczeniem. Zwłaszcza że odbywało się za zamkniętymi drzwiami.
We wtorek 30 listopada dziennikarzy nie wpuszczono we wtorek na rozprawę miłoszycką. W związku ze wzrostem liczby zachorowań pracowników Sądu Apelacyjnego sędzia Bogusław Tocicki, z upoważnienia prezesa tego sądu, unieważnił w poniedziałek wszystkie wejściówki dla publiczności na wtorek i środę, dokładnie wtedy, kiedy zaplanowano sprawę miłoszycką. Dziennikarze odbijali się więc od drzwi, za którymi proces toczył się już bez dostępu mediów
Tego dnia Sąd Apelacyjny odrzucił wniosek Norberta Basiury o ponowne przebadanie ubrań ofiary gwałtu na obecność tam jego DNA - badanie takie miało być przeprowadzone poza granicami Polski i na koszt oskarżonego.
- Jedyny komentarz, jaki w tym momencie obrona może dać, to taki, że jest to decyzja sądu, z którą musimy się zgodzić - mówiła nam dziś rano obrończyni Norberta Basiury mecenas Renata Kopczyk. - Niemniej jednak dla nas nadal przebadanie tego podstawowego materiału, który jest w aktach, byłoby istotne pod kątem tego, czy rzeczywiście na innych częściach tego materiału znajduje się DNA zbieżne z DNA mojego klienta. To też może dałoby nam odpowiedź na jakość tych badań, które przeprowadzał biegł Koloch.
Sąd Apelacyjny odrzucił też tego dnia - jak gdyby z góry - ewentualny wniosek o odsunięcie od orzekania jednego z sędziów, powołanego przez tzw. neo-KRS, wydając oświadczenie, że skład jest obsadzony prawidłowo.
Generalnie sąd odrzucił we wtorek wszystkie nowe wnioski dowodowe, a było ich sporo, złożone przez Ireneusza M. Tym samym zamknięto przewód sądowy i rozpoczęły się mowy końcowe, co oznacza, że wkrótce można było się spodziewać wyroku. Że zapadnie on w środę, było mało prawdopodobne, zważywszy na to, że mowy wygłaszają wszystkie strony postępowania, czyli w tym przypadku prokurator, oskarżyciel posiłkowy (rodzice ofiary), obrońcy obu nieprawomocnie skazanych oraz sami skazani. We wtorek swoje mowy wygłosili prokurator oraz obrońcy obu nieprawomocnie skazanych. W środę były mowy rodziców ofiary oraz skazanych.
Prokurator Dariusz Sobieski w swojej mowie praktycznie powtórzył to, co mówił przed Sądem Okręgowym, który potem skazał obu oskarżonych nieprawomocnym wyrokiem na 25 lat więzienia. Skupił się na tym, że badania DNA wyraźnie wskazują obu sprawców, czyli Norberta Basiurę i Ireneusza M. Mówił, że nie ma tu wątpliwości, podkreślając, że badania były sprawdzane przez kolejnego biegłego, który potwierdził ich wynik, czyli to, że DNA Ireneusza M. oraz Norberta Basiury na pewno znajdowało się na ubraniu ofiary - piętnastoletniej Małgosi - brutalnie zgwałconej i z krwawiącą raną pozostawionej na dużym mrozie. Na śmierć.
Odnosząc się do apelacji obrony prokurator Sobieski tłumaczył, że biegły nie niszczył celowo żadnych próbek, tylko ulegały one degradacji w wyniku przeprowadzanych badań, co jest naturalne, a ponowne badanie tego, co zostało, jest bezcelowe, bo nie zakwestionuje dotychczasowych ustaleń, co do obecności DNA obu oskarżonych. Prokurator podtrzymał swoje żądania 25 lat pozbawienia wolności dla Norberta Basiury oraz dożywocie dla Ireneusza M.
Obrońcy nieprawomocnie skazanych, czyli mecenasi Renata Kopczyk oraz Tomasz Stykała skupili się przede wszystkim na kwestionowaniu badań DNA, przeprowadzonych przez biegłego Kolocha. Podnosili m.in. to, że tych badań nie da się powtórzyć, bo próbki zostały zniszczone.
- W sytuacji, gdy biegły Koloch zużył, zniszczył wszystkie próbki, nie jesteśmy w stanie niczego zweryfikować, sprawdzić, a uczciwy proces, w którym obie strony mają takie same prawa, chyba powinien polegać na tym, aby można było coś weryfikować - mówi obrończyni Norberta Basiury mecenas Renata Kopczyk. - A my mamy polegać na słowie biegłego Kolocha i przyjąć, że jego badania były przeprowadzone w sposób właściwy, pomimo że nie sprawdzał tego materiału chociażby pod kątem obecności śliny, a tylko nasienia i krwi. Nie sprawdzał czy mieszanina, której DNA jest zgodne z DNA jednego ze współoskarżonych, pochodzi rzeczywiście z nasienia i krwi, czy może jednak ze śliny. A ponoć to można zrobić. Naszym zdaniem więc kolejny biegły nie potwierdził ustaleń biegłego Kolocha, tylko raczej pokazał dodatkowe błędy w nich. Mamy więc wątpliwości, które ta opinia biegłego Kolocha pozostawiła. A w sytuacji, kiedy mieliśmy ponad 130 próbek, i wszystkie zostały zużyte, zniszczone, to się - szczerze mówiąc - nie mieści w głowie.
Obrońcy chcieli uniewinnienia dla swoich klientów ze względu na fakt, że nie można na bazie jednej niepełnej opinii biegłego Kolocha ferować takich wniosków, jakie wysnuł Sąd Okręgowy, wydając wyrok skazujący obu oskarżonych. Zdaniem obrony pomiędzy stwierdzeniem czyjegoś DNA, a skutkiem w postaci zabójstwa, co się przypisuje ich klientom, jest olbrzymia dziura, której nie da się niczym zapełnić, wbrew temu, co zrobił Sąd Okręgowy. Ten ciąg, ten łańcuch przyczynowo skutkowy - twierdzili obrońcy - w ogóle nie istnieje.
Wtorkowe wystąpienia spotkały się z emocjonalnymi reakcjami rodziców Małgosi, zwłaszcza mama ofiary atakowała obrończynię Basiury niecenzuralnymi słowami.
Co się działo na sali rozpraw w środę - nie wiemy. W każdym razie, jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, wyrok zapadł.
Napisz komentarz
Komentarze