Jeszcze kilka dni temu prowadził kampanię wyborczą. Jego plakaty wyborcze wciąż są porozwieszane w gminie i informują, że jest jedynką na liście kandydatów do Rady Powiatu Oławskiego KWW "Wspólnie dla Ziemi Oławskiej" w okręgu nr 2 obejmującym miasto i gminę Jelcz-Laskowice. Tymczasem jego nazwiska nie ma już na liście wyborczej zgłoszonej do Państwowej Komisji Wyborczej. Zostało skreślone po tym, jak 19 marca Sąd Okręgowy we Wrocławiu prawomocnym wyrokiem skazał Michała Pakosza na dwa lata pozbawienia wolności z zawieszeniem na pięć lat za przestępstwa związane z wyborami samorządowymi w 2014 roku. Sąd apelacyjny zaostrzył wyrok sądu pierwszej instancji i tym samym pozbawił Pakosza prawa wybieralności, co oznacza, że nie może kandydować w nadchodzących wyborach.
W dniu ogłoszenia wyroku nie było pewności, że nazwiska skazanego nie będzie na kartach wyborczych. Jak nam powiedział dyrektor delegatury biura wyborczego we Wrocławiu, będzie to zależało od tego, jak szybko zadziałają wszystkie odpowiedzialne za to instytucje, a czasu do wyborów pozostało niewiele. Zadziałały jednak bardzo szybko.
20 marca Powiatowa Komisja Wyborcza skreśliła Pakosza z zarejestrowanej listy kandydatów na radnych powiatu oławskiego. Lista została przenumerowana i jego miejsce zajął kandydat, który wcześniej był numerem dwa. Tego samego dnia, czyli 20 marca, Michał Pakosz stracił też mandat radnego Rady Miejskiej w Jelczu-Laskowicach, który uzyskał w wyborach samorządowych w roku 2018 roku startując z listy Prawa i Sprawiedliwości. Informację o wygaśnięciu mandatu radnego w wyniku prawomocnego wyroku sądu przekazała przewodnicząca RM w J-L do wiadomości publicznej na sesji 22 marca.
Sam Pakosz pytany o to, czy w związku z takim wyrokiem, wycofa się ze startu w wyborach powiedział, że nie ma do dodania nic więcej ponad to, co jest w oświadczeniu, które umieścił na swoim profilu społecznościowym. A tam napisał: - Moi drodzy, ponad 10 lat temu poprosiłem o dopisanie się do listy wyborców 11 osób. Nie wiedziałem wtedy, że robię coś złego. Miałem 23 lata, nie znałem za bardzo prawa. Dzisiaj Sąd uznał, że moje działanie sprzed 10 lat było bezprawne. Jestem mężczyzną, który potrafi przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje swoich działań. Stara rzymska zasada nadal obowiązuje: "Nieznajomość prawa szkodzi". Konsekwencje w postaci grzywny już poniosłem, wpłacając całą sumę na konto Sądu. W moim podejściu do spraw społecznych wiele się nie zmienia. Nadal będę służył ludziom, ważnym sprawom, a przede wszystkim bronił słabszych. Może nie jestem święty, ale jestem wrażliwy na ludzką krzywdę. W nadchodzących wyborach wszystkim kandydatom życzę owocnych spotkań i rozmów z mieszkańcami oraz świetnych wyników. Z wyrazami szacunku, Michał Pakosz.
Nie ma w tym oświadczeniu ani słowa o tym, że oprócz konieczności zapłaty grzywny, Pakosz został skazany na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu, co dyskwalifikuje go ze startu w wyborach. Nie ma też mowy o tym że nie tylko namawiał innych do dopisania się do listy wyborczej, ale też sam się dopisał, co pozwoliło mu kandydować na radnego z innego okręgu wyborczego niż ten, w którym mieszkał na stałe.
*
Młyny sprawiedliwości mieliły długo. Zgłoszenie o tym, że w okręgu wyborczym, z którego startował w roku 2014, mogło dojść do popełnienia przestępstwa związanego z fałszowaniem list wyborczych, trafiło do prokuratury trzy miesiące po tamtych wyborach. Na prawomocny wyrok trzeba było czekać ponad 9 lat. W tym czasie Pakosz zdążył być radnym przez prawie dwie kadencje i... szykował się do kolejnej.
Pierwszy raz o sprawie pisaliśmy w lipcu 2015 w artykule "Przed wyborami: Melduję posłusznie". Burmistrz J-L Bogdan Szczęśniak informował wówczas, że Krajowe Biuro Wyborcze przeprowadziło kontrolę w Wydziale Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice i na jego wniosek sprawdziło rejestr wyborców. Powód? Otrzymywał od mieszkańców miasta sygnały o mogących mieć miejsce nieprawidłowościach w dopisywaniu się osób do rejestru wyborców przed wyborami samorządowymi z 16 listopada 2014.
- Sprawdziłem te informacje - mówił. - Budzą one mój głęboki niepokój i podają w wątpliwość fakt, czy wybory samorządowe na osiedlu Hirszfelda były uczciwe.
Burmistrz dodał, że przed głosowaniem 31 osób, większość w wieku 20-30 lat, wykazało fakt zamieszkania w sześciu mieszkaniach na osiedlu Hirszfelda, nie licząc osób zameldowanych w nich na stałe.
Z uzyskanych przez nas dokumentów wynikało, że 29 z tych osób miało stałe zameldowanie na terenie miasta i gminy Jelcz-Laskowice, ale poza osiedlem Hirszfelda. W październiku i na początku listopada 2014 roku (czyli tuż przed wyborami) w Wydziale Spraw Obywatelskich jelczańskiego urzędu wszyscy złożyli wnioski poświadczające, że mieszkają na stałe - czyli spożywają posiłki, śpią, przechowują swoje rzeczy, przyjmują znajomych itp. - w mieszkaniach na osiedlu Hirszfelda, a nie tam, gdzie są zameldowani. Co ciekawe, aż 15 z tych osób złożyło wnioski jednego dnia, czyli 4 dni przed wyborami. I wszystkie zostały przyjęte.
Zgodnie z Kodeksem Wyborczym osoby stale zamieszkujące, ale niezameldowane w danym miejscu, mogą znaleźć się na liście wyborczej danego okręgu wyborczego. Same jednak muszą o to zadbać, składając w urzędzie miasta stosowny wniosek i deklarację, że faktycznie zamieszkują pod podanym adresem na stałe. Jeżeli wniosek zostanie przyjęty, mogą głosować w danym okręgu wyborczym.
Napisz komentarz
Komentarze